Inflacja w Polsce jest już jednocyfrowa - mówił podczas konferencji prasowej prezes Narodowego Banku Polskiego Adam Glapiński. Dodał, że inflacja za wrzesień będzie wynosiła nieco powyżej 8,5 proc., a na koniec tego roku być może spadnie do 6 proc. Zeszliśmy z inflacyjnego płaskowyżu. Teraz jesteśmy w dolinie - ogłosił prezes NBP.

Jak poinformował podczas konferencji prasowej prezes Narodowego Banku Polskiego Adam Glapiński, "w dniu dzisiejszym, tak samo jak i we wczorajszym, kiedy podejmowaliśmy decyzję jako Rada Polityki Pieniężnej, inflacja jest już jednocyfrowa".

Adam Glapiński podkreślił, że za wrzesień inflacja "będzie prawdopodobnie wynosiła nieco powyżej 8,5 proc., a to oznacza, że w dniu dzisiejszym ta inflacja jest jednocyfrowa".

Prezes NBP wskazał, że "na koniec tego roku inflacja być może będzie wynosiła 6 proc.". Podczas konferencji Glapiński mówił, iż przypuszcza, że inflacja w następnym miesiącu będzie wynosić 7,4 proc.

Ale tutaj proszę mnie nie trzymać za słowo, bo coś się może zmienić - powiedział prezes NBP Adam Glapiński. Dodał, że "trochę zawiódł spadek inflacji w lipcu".

Jak mówił, dotrzymane zostały warunki do obniżenia stóp procentowych NBP.

Prezes NPB o "bezprecedensowo szybkim spadku inflacji"

Od pięciu miesięcy nie mamy do czynienia ze zmianą cen. (...) Od pięciu miesięcy ceny wzrosły o 0,5 proc., czyli niezauważalnie. W praktyce oznacza to, że poziom cen niemal nie uległ zmianie - powiedział Glapiński.

Inflacja jest naszą zmorą, a głównym celem NBP jest walka z nią. Z radością obserwujemy, że ceny stoją - stwierdził prezes Narodowego Banku Polskiego, przyznając jednocześnie, że ceny są wyższe niż rok temu o 9,5-9,6 proc. W ocenie Glapińskiego, ostatnie miesiące to "okres bezprecedensowo szybkiego spadku inflacji".

Glapiński zaznaczył, że główna stopa procentowa na poziomie 6,75 proc. przy inflacji rocznej 18,4 proc., jaka panowała w lutym, "to zupełnie co innego" niż 6,75 proc. przy inflacji na poziomie 9,5 czy 10,1 proc. Stopa 6,75 proc. przy inflacji 9,5 proc. oznacza o wiele bardziej restrykcyjną politykę pieniężną - argumentował. Gdybyśmy nie zmienili stóp, wkrótce stałyby się one realnie dodatnie - wskazał, uzasadniając decyzję Rady Polityki Pieniężnej o obniżce z 6,75 do 6 proc. głównej stopy procentowej NBP.

Zaskakująca decyzja RPP ws. stóp procentowych

Według szybkiego szacunku GUS, roczny wskaźnik inflacji CPI w sierpniu 2023 r. się obniżył i wyniósł 10,1 proc. wobec 10,8 proc. w lipcu br. 

Wczoraj Rada Polityki Pieniężnej obniżyła stopy procentowe aż o 75 punktów bazowych

Rada postanowiła obniżyć stopy procentowe NBP o 0,75 pkt. proc. do poziomu:

  • stopa referencyjna 6,00 proc. w skali rocznej;
  • stopa lombardowa 6,50 proc. w skali rocznej;
  • stopa depozytowa 5,50 proc. w skali rocznej;
  • stopa redyskontowa weksli 6,05 proc. w skali rocznej;
  • stopa dyskontowa weksli 6,10 proc. w skali rocznej.

Rynek nie spodziewał się takiej decyzji Rady Polityki Pieniężnej. Ekonomiści spekulowali, że najbardziej prawdopodobne będzie obniżenie stóp procentowych o 25 punktów bazowych, może o 50 - ale nie o 75 punktów. Tego nikt nie brał pod uwagę. 

To ogromna różnica - szczególnie, że mamy wciąż bardzo wysoką, ponad 10-procentową inflację.

Analitycy byli zaskoczeni skalą wczorajszej obniżki stóp procentowych. Jak podkreślali, jest ryzyko, że ta decyzja Rady Polityki Pieniężnej pozwoli inflacji na ponowny wzrost. Wielu ekspertów mówiło też wprost - górę nad ekonomią wzięła polityka. Na pięć i pół tygodnia przed wyborami parlamentarnymi kredytobiorcy dostają zatem solidny prezent. Tak duże zaskoczenie ma także natychmiastowe przełożenie na kondycję złotego - zaznacza Tomasz Gesnner, główny analityk Tavex.

NBP przestał walczyć z inflacją. Wczorajsza decyzja o obniżce stóp procentowych ma jedynie przedwyborczy charakter i została podjęta po telefonie z Nowogrodzkiej - sugerował gość Rozmowy o 7 w RMF FM i RMF24, prof. Marek Belka.

Rynek spodziewał się rozpoczęcia cyklu obniżek stóp procentowych. Pewnym zaskoczeniem była skala obniżki, która wczoraj miała miejsce - mówił natomiast wiceminister finansów Artur Soboń, gość Rozmowy w południe w RMF FM i Radiu RMF24.

Spadek kursu złotego

Na wczorajszą decyzję RPP rynek walutowy zareagował rzadko spotykaną, gwałtowną wyprzedażą złotego. Euro i dolar podrożały w dwadzieścia minut aż o siedem groszy.

W efekcie europejska waluta podrożała do 4,57 zł i stała się najdroższa od maja. Kurs dolara urósł do 4,26 zł, tak droga amerykańska waluta nie była od kwietnia. Złoty osłabił się podobnie wobec walut państw regionu: czeskiej korony i węgierskiego forinta.  

Oczywiście kurs złotego jest dla nas bardzo ważny, pomaga nam przezwyciężać inflację - powiedział podczas dzisiejszej konferencji prasowej prezes NBP. Dodał, że choć kurs złotego po decyzji RPP osłabił się o 2 proc., to jednak "ostatnio w bardzo szybkim tempie wzmocnił się o 17 proc.".

Czy to wynika z naszej woli, działań NBP? Są mocniejsze czynniki. Naszym celem nie jest kurs złotego. Nie interweniujemy na rynku. Interweniujemy tylko, jak jest szybka, gwałtowna zmiana, która mogłaby zakłócić rytm polskiej gospodarki. Wtedy interweniujemy, by spowolnić te zmiany, ale nie interweniujemy po to, by jakiś kurs uzyskać, bo wtedy byśmy stracili swoje rezerwy - wskazał Glapiński.

Kurs złotego jest całkowicie wolny i reaguje na zmiany. Wiadomo, że niższe stopy procentowe same w sobie oznaczają słabszy kurs - podkreślił.

Prezes banku centralnego ocenił, że spadek kursu złotego o 2 proc. nie ma wpływu na inflację, nie ma też znaczenia dla procesów dezinflacyjnych. Zaznaczył, że może mieć taki wpływ za dwa kwartały, ale niewielki.

Mam nadzieję, że kurs się z powrotem ustabilizuje na poziomie, na którym powinien, zważywszy na tzw. fundamenty. W Polsce się opłaca inwestować - powiedział prezes NBP. Dodał, że kapitał lokuje się tam, gdzie jest bezpieczeństwo prawne i polityczne, strukturalne, a jednocześnie są wysokie stopy procentowe. Takim krajem jest nadal (...) Polska - podkreślił.

Podczas konferencji Adama Glapińskiego złoty znów zaczął gwałtownie słabnąć. W czwartek ok. godz. 17:15 złoty osłabił się o 1,33 proc. do euro, do blisko 4,63 zł; stracił 1,62 proc. wobec dolara amerykańskiego, do 4,32 zł i 1,29 proc. względem franka szwajcarskiego, do 4,84 zł.

W czwartek ok. godz. 8.15 euro kosztowało 4,57 zł, frank szwajcarski 4,78 zł, a dolar 4,26 zł.