"Cały czas bardzo dużo osób używa piór wiecznych" - przyznaje Maciej Wardecki, właściciel działającego w Warszawie od 1958 roku (jednego z zaledwie kilku w Polsce) punktu naprawy. Jak przekonuje, liczba osób używających piór nie zmniejsza się.

Są dni, kiedy nawet wiatr nie pojawia się u mnie po otwarciu drzwi. Są też sytuacje, gdy jest bardzo dużo osób i bardzo dużo piór do naprawy. Rekord był wtedy, gdy jednego dnia było pięćdziesiąt osób stojących w kolejce. Inny rekord to czterdzieści telefonów jednego dnia - opowiada Maciej Wardecki.

Interweniuję najczęściej, gdy trzeba naprawić stalówkę, która niejednokrotnie jest bardzo droga. W tej chwili prostuję stalówkę, bardzo pogiętą, mam nadzieję, że będzie sukces - opowiada rozmówca Michała Dobrołowicza.

Zdaniem Wardeckiego, bardzo dużo osób używa piór wiecznych, choć zdarzają się sytuacje, że niektórzy pytają, "co to jest pióro wieczne?". Bywa, że takie pytania zadaje 7-latek, zdarzało się, że takie pytanie zadawał 40-letni człowiek - przyznaje właściciel punktu naprawy.

Wardecki przekonuje, że od bardzo dawna ma stałą liczbę klientów. To osoby przekonane do piór. Jeśli przynoszą je do mnie i muszą zostawić do naprawy, są nieszczęśliwe przez to, że muszą pisać ołówkiem, bo nie wyobrażają sobie pisania długopisem - opowiada.

Piórem wiecznym piszą nie tylko mecenasi, politycy czy pisarze. Ostatnio z prośbą o naprawę pióra zgłosił się do mnie strażnik miejski - zauważa Maciej Wardecki.

Opracowanie: