Ukraińska delegacja leci śmigłowcem na rozmowy z rosyjską stroną - podaje jeden z doradców prezydenta Wołodymyra Zełeńskiego. Druga tura negocjacji ma ruszyć około godziny 15:00 czasu polskiego na terenie Białorusi.

Negocjator ze strony Ukrainy, deputowany David Arachmia poinformował, że w takcie rozmów w pierwszej kolejności ma być poruszony temat korytarzy humanitarnych do ewakuacji rannych i transportu ciał zabitych. Dopiero potem poruszone zostaną inne kwestie.

Minister spraw zagranicznych Ukrainy Dmytro Kułeba mówił wcześniej: "Jesteśmy gotowi do negocjacji, ale w żadnym wypadku nie jesteśmy gotowi zaakceptować jakichkolwiek rosyjskich ultimatum".

Portal "Ukraińska Prawda" podał wczoraj, że negocjacje mają się odbyć w Puszczy Białowieskiej.

Pierwsza tura rozmów odbyła się nad rzeką Prypeć na Białorusi, w pobliżu granicy z Ukrainą.

"Pierwsza runda rozmów nie przyniosła zasadniczego przełomu, było to tylko - wg naszych informacji - spotkanie rozpoznawcze" - tak przed dzisiejszą drugą rundą negocjacji ukraińsko-rosyjskich mówił w Porannej rozmowie w RMF FM Marcin Przydacz

Wiceminister spraw zagranicznych był o poranku na Podlasiu. "Prowadzimy przygotowania do wsparcia naszych ukraińskich partnerów, dostaliśmy prośbę, aby pomóc w kontaktach ze stroną białoruską, jesteśmy pośrednikiem" - mówił Przydacz.

"Mamy nadzieję, że ta druga runda przyniesie przynajmniej wstrzymanie ognia. Nigdy nie należy porzucać nadziei, zawsze rozmowy są lepsze niż działania zbrojne" - mówił.  

"Rozmowy prowadzi Ukraina, Polska jest tylko stroną wspierającą. Trzeba mieć świadomość, że Ukraińcy na pewno nie poddadzą się, nie zaakceptują tych miejscami absurdalnych oczekiwań - że Ukraina ma się zdemilitaryzować, poddać, zaakceptować rosyjską dominację" - podkreślał.