Aresztowano dwóch podejrzanych o kradzież drogocennych klejnotów koronnych z paryskiego Luwru. Jeden z nich został zatrzymany na lotnisku w Paryżu, prawdopodobnie szykował się do ucieczki do Algierii. Prokurator Paryża Laure Beccuau wyraziła ubolewanie z powodu ujawnienia przez media informacji o aresztowaniu dwóch mężczyzn. Jej zdaniem zaszkodzi to śledztwu.

  • Aresztowano dwóch podejrzanych o kradzież klejnotów z Luwru.
  • Mężczyźni byli znani policji z wcześniejszych przestępstw.
  • Kradzież trwała zaledwie 7 minut, a wartość skradzionych przedmiotów oszacowano na 88 milionów euro.
  • Po więcej aktualnych informacji zapraszamy na RMF24.pl

Jeden z podejrzanych szykował się do ucieczki

Jak podaje gazeta "Le Parisien", podejrzani pochodzą z paryskich przedmieść Sekwana-Saint-Denis. Jeden z nich przygotowywał się do wejścia na pokład samolotu lecącego z paryskiego lotniska Charles de Gaulle. Prawdopodobnie miał udać się do Algierii. 

Po jego zatrzymaniu ujęto drugiego podejrzanego. Obydwaj mężczyźni byli znani policji z wcześniejszych włamań.

W oświadczeniu paryska prokuratura poinformowała, że aresztowań dokonano w sobotni wieczór. W komunikacie nie ma jednak informacji, ile osób zostało zatrzymanych - zwraca uwagę BBC.

Policja ma w tym przypadku 96 godzin na przeprowadzenie przesłuchań. Podejrzanych przewieziono do aresztu podlegającego Brygadzie ds. walki z bandytyzmem (BRB), na północnym zachodzie Paryża.

Ze szlifierką po klejnoty

Według informacji "Le Parisien", dwaj mężczyźni, mający około trzydziestu lat, są podejrzani o przynależność do czteroosobowej grupy, która włamała się do najsłynniejszego francuskiego muzeum, używając ciężarówki wyposażonej w podnośnik koszowy. Tam, ubrani w żółte kamizelki i kaski motocyklowe, wybili okno prowadzące do Galerii Apollo - muzeum, w którym eksponowane są klejnoty Korony Francuskiej. Posługując się szlifierkami kątowy ukradli królewskie skarby należące do kilku francuskich władców. Zniknęła m.in. tiara cesarzowej Eugenii - żony Napoleona III, ozdobiona ponad tysiącem diamentów, a także dwa naszyjniki.

Kradzież stulecia trwała zaledwie 7 minut. Wartość skradzionych przedmiotów oszacowano na 88 mln euro.

Poszukiwania złodziei trwały od ponad tygodnia. Stu śledczych analizowało zapisy kamer, odciski palców i próbki DNA. Według organów ścigania, rabusie mogli działać na zlecenie.

Dziennik "Le Figaro" podał, powołując się na źródło w policji, że - mimo zatrzymania dwóch z czterech podejrzanych - nie został odnaleziony ich łup.

Prokurator ubolewa z powodu ujawnienia informacji

Prokurator Paryża Laure Beccuau krytycznie odniosła się do faktu ujawnienia przez media informacji o zatrzymaniu dwóch osób.

"Bardzo ubolewam nad pospiesznym rozgłoszeniem tego przez osoby poinformowane, nie zważając na śledztwo" - oświadczyła prokurator w komunikacie. Dodała następnie: "To ujawnienie może tylko zaszkodzić wysiłkom setki śledczych zmobilizowanych do zbadania (tej sprawy)". Podkreśliła, że śledczy wciąż poszukują zarówno zrabowanych klejnotów, jak i wszystkich sprawców kradzieży.

"Jest zbyt wcześnie, by podawać jakiekolwiek uściślenia" - dodała. Zapowiedziała, że poinformuje o "dodatkowych wątkach" dopiero "po zakończeniu tej fazy aresztowania".

Z kolei szef MSW Francji Laurent Nunez pogratulował w niedzielę śledczym. Jednocześnie podkreślił, że dochodzenie wciąż trwa i powinno toczyć się przy respektowaniu tajemnicy śledztwa. "Idziemy dalej!" - dodał w komentarzu w serwisie X.

Ucieczka włamywaczy na nagraniu

W czwartek w mediach opublikowano nagranie pokazujące złodziei uciekających z muzeum w koszu umieszczonym na wysięgniku ciężarówki.

Na nagraniu widać dwóch mężczyzn, z których jeden ma na sobie żółtą kamizelkę i czarną maseczkę, a drugi jest ubrany na czarno i ma na głowie kask motocyklowy. Szybko zjeżdżają w koszu.

Autentyczność klipu potwierdziła gazeta "Le Parisien".

Nagranie zostało nakręcone z pobliskiego okna muzeum, z widokiem na Quai François Mitterrand, gdzie złodzieje wcześniej zaparkowali skradzioną ciężarówkę z 30-metrowym wysięgnikiem i zwyżką. Tej zwyżki użyli, by dostać się do sali na pierwszym piętrze.