​To była największa tragedia w historii polskich gór. Dokładnie 55 lat temu - 20 marca 1968 roku zeszła duża lawina w Białym Jarze w Karkonoszach. Zginęło 19 osób, które szły na Śnieżkę. Wśród ofiar byli Rosjanie, Niemcy i Polacy.

Pogoda była ładna, słoneczna. W Karpaczu było ciepło. Na dole się siedziało w krótkich rękawkach. Góry zachęcały, żeby tam wejść - wspomina 20 marca 1968 roku Andrzej Brzeziński, dziś ratownik Karkonoskiej Grupy GOPR, a 55 lat temu młody chłopak, który pomagał w akcji po zejściu lawiny w Białym Jarze.

Wysoko w górach wiał jednak silny wiatr. Z tego powodu nie działał wyciąg na Kopę. Grupa osób zdecydowała się wybrać na Śnieżkę.

Lawina uderzyła w zakręt Śląskiej Drogi w Białym Jarze. Na jej drodze znalazły się 24 osoby.

Tragedia się stała nie z ich winy. Po prostu oni weszli w takie miejsce, gdzie nie powinni wejść. Ale nie mieli wiedzy też, bo nie było przewodnika. Rosjanie szli z takim swoim opiekunem. Do nich dołączyło kilku turystów z Niemiec i kilku Polaków. Lawina zabrała 24 osoby. 19 zginęło - mówi Andrzej Brzeziński.

Akcja na niespotykaną skalę

Akcja - w której momentami brało udział nawet do tysiąca osób - trwała od 20 marca do 5 kwietnia. To wtedy wydobyto ciało ostatniej ofiary. Na lawinisku pracowali ratownicy GOPR, wojsko, milicja obywatelska, studenci, mieszkańcy Karpacza, Szklarskiej Poręby i turyści.

Lawina miała ponad 800 metrów długości. Jak te masy śniegu zastygły, to czoło lawiny miało ponad 30 metrów wysokości. To była potężna lawina - mówi Marian Sajnog, ratownik, który ponad pół wieku temu brał udział w akcji po zejściu tragicznej lawiny.

Brakowało sprzętu. Ratownicy korzystali z dwumetrowych sond - metalowych prętów wbijanych w śnieg.

Nie wiedzieliśmy, jak reaguje na przykład ciało na sondę lawiną. Parę tych sond mieliśmy. Podobnie jak na ciało ludzkie sądy lawinowe reagowały na kosodrzewinę. Wydawało nam się, że pod śniegiem jest człowiek, a nikogo nie było - podkreśla Marian Sajnog.

Pamiętam te dni jako takie odrętwienie. Nie było czasu na żadne rozmyślenia, tylko cały czas kopaliśmy. Kopało też wojsko. Zdecydowano, żeby przekopać lawinisko. Bo dzisiaj są odpowiednie sprzęty elektroniczne rzeczy, które bardzo szybko namierzają człowieka pod śniegiem, ale wtedy tego nie było. Szukanie osób w tak potężnej lawinie to było jak szukanie igły w stogu siana - dodaje.

Lawina w Białym Jarze była przyczynkiem do tego, że zaczęto obserwować lawiny w Karkonoszach. Później powstała też Służba Śniegowo-Lawinowa.