Niedzielne popołudnie w ośrodku wypoczynkowym w Skorzęcinie (woj. wielkopolskie) mogło zakończyć się tragedią. Młody mężczyzna zdecydował się na brawurowy skok "na główkę" z molo do jeziora. Niestety, nie sprawdził głębokości wody, która w tym miejscu wynosiła zaledwie około 10 centymetrów. Skok zakończył się poważnymi obrażeniami i dramatyczną akcją ratunkową.
Jak informuje portal moje-gniezno.pl, do zdarzenia doszło w niedzielę po południu, kiedy ośrodek tętnił życiem, a nad wodą wypoczywały setki osób. Mężczyzna wszedł na molo i z rozbiegu wykonał skok "na główkę", nie zdając sobie sprawy z niebezpieczeństwa. Woda w tym miejscu była wyjątkowo płytka - miała zaledwie kilkanaście centymetrów głębokości.
Wszystko działo się na oczach ratowników z Wodnego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego, którzy pełnili dyżur na kąpielisku. Zareagowali natychmiast, udzielając poszkodowanemu pierwszej pomocy.
Podczas pełnienia dyżuru na kąpielisku zauważyliśmy pana, który z rozbiegu skoczył na główkę z molo na głębokość około 10 centymetrów wody. Wysokość molo to około 2 metrów. Zadziałaliśmy zgodnie z procedurami kąpieliska i działaniami KPP (kwalifikowanej pierwszej pomocy), czyli zabezpieczyliśmy pana na deskę ortopedyczną i założyliśmy kołnierz. Przetransportowaliśmy go też do karetki z punktu medycznego - relacjonował koordynator ratowników wodnych Artur Baranowski.
Stan mężczyzny był na tyle poważny, że na miejsce wezwano śmigłowiec Lotniczego Pogotowia Ratunkowego. Akcja ratunkowa przebiegła bardzo sprawnie - poszkodowanego przetransportowano do szpitala, gdzie natychmiast trafił pod opiekę specjalistów.
Skakanie "na główkę" do nieznanej lub płytkiej wody to jedna z najczęstszych przyczyn poważnych urazów kręgosłupa, które mogą prowadzić do trwałego kalectwa, a nawet śmierci. Wystarczy chwila nieuwagi, by beztroska zabawa zakończyła się dramatem.


