W wywiadzie dla Politico Donald Trump w niewybrednych słowach skrytykował przywódców europejskich. "Uważam, że są słabi" - stwierdził prezydent USA, dodając, że jego zdaniem "Europa nie wie, co robić". To jeden z najostrzejszych amerykańskich ataków na kierownictwo polityczne w Europie. Wypowiedzi zbiegają się w czasie z opublikowaniem nowej Strategii Bezpieczeństwa Narodowego, w której Europa potraktowana jest jako region słaby i wymagający korekty politycznej. Trump wezwał także do przeprowadzenia wyborów w Ukrainie.
- Trump nie jest zbyt łaskawy dla europejskich liderów - uważa ich za słabych.
- Krytykuje Europę zwłaszcza w kontekście wsparcia dla Ukrainy. Chwali Węgry i Polskę za podejście do migracji, ale twierdzi, że większość europejskich narodów "gnije".
- Według Trumpa europejscy politycy boją się być niepoprawni politycznie, co ich osłabia i uniemożliwia podejmowanie skutecznych decyzji.
- Trump uważa, że Ukraina powinna jak najszybciej przeprowadzić wybory prezydenckie mimo trwającej wojny, bo obecna sytuacja nie przypomina demokracji.
- Po więcej aktualnych informacji zapraszamy do RMF24.pl
Paternalistyczne podejście Trumpa do Europy znalazło swoje odzwierciedlenie w wywiadzie dla Politico. Prezydent USA uważa, że nie ma wśród liderów europejski wrogów, a znaczną część z nich "bardzo lubi". Ogólna ocena działań polityków z UE jest jednak negatywna.
Znam dobrych liderów. Znam złych liderów. Znam tych mądrych. Znam tych głupich. Zdarzają się też naprawdę głupi. Ale, no cóż, nie radzą sobie dobrze. Europa nie radzi sobie dobrze pod wieloma względami - mówił w rozmowie z dziennikarką Dashą Burns.
W kontekście Ukrainy, krytyka prezydenta USA koncentruje się wokół twierdzeń: "dużo mówią" i "nic nie tworzą" - co jest powieleniem obiegowej i niepopartej faktami opinii o blokadzie procesów decyzyjnych na Starym Kontynencie. Europa oczywiście nie działa na zasadzie dekretów wykonawczych, jak dzieje się to w Stanach Zjednoczonych, i podjęcie niektórych decyzji zajmuje więcej czasu, niemniej UE przekazała Ukrainie pomoc o wyższej wartości niż ta z USA, a obecnie finansuje uzbrojenie dla Kijowa, kupowane w Waszyngtonie.
Trumpa zapytano o nową strategię bezpieczeństwa, w której nawołuje się do korekty kursu politycznego UE. Według prezydenta, polityka migracyjna Wspólnoty (choć właśnie ulega poważnym zmianom) doprowadzi do tego, że "wiele z tych krajów nie będzie już krajami zdolnymi do życia". W tym miejscu Trump chwalił premiera Węgier Viktora Orbana, który "świetnie radzi sobie z migracją". W tym kontekście znalazło się także miejsce na ciepłe słowa pod adresem Polski.
Polska również pod tym względem wykonała świetną robotę. Ale większość europejskich, no cóż, narodów... one gniją. One gniją - mówił Donald Trump.
Dziennikarka zapytała Trumpa, czy jego ostre słowa pod adresem Europy są formą okazania jej "surowej miłości" i próbą sprowokowania jej do działania.
Nie. Nie. Myślę, że są słabi, ale myślę też, że chcą być bardzo poprawni politycznie. Nie... Myślę, że nie wiedzą, co robić. Europa nie wie, co robić. Nie wiedzą też, co robić w kwestii handlu. Mam na myśli, że obserwuję wiele sytuacji handlowych, wiesz, które tam się dzieją. Jest trochę niebezpiecznie. Ale... ale Europa, no cóż, chce być poprawna politycznie, a to ją osłabia. To właśnie ją osłabia -tak prezydent USA mówił o liderach politycznych Europy.
Donald Trump w najnowszym wywiadzie dla portalu Politico stwierdził, że Ukraina powinna przeprowadzić wybory prezydenckie, ponieważ - jego zdaniem - od ostatniego głosowania minęło już zbyt wiele czasu.
Tak, uważam, że nadszedł czas. Myślę, że to ważny moment na przeprowadzenie wyborów. Władze wykorzystują wojnę, by ich nie organizować, ale uważam, że naród ukraiński powinien mieć taki wybór. Być może Zełenski by wygrał - przekazał.
Prezydent USA dodał, że obecna sytuacja w Ukrainie "dochodzi do tego, że to już nie jest demokracja".
Trump skrytykował władze w Kijowie za to, że - jego zdaniem - "nie czytają porozumień" i "nie grają według zasad", czyich - nie powiedział. Ocenił, że Ukraina jest bardzo odważna, ale Rosja ma znacznie więcej atutów w ręku i siła Moskwy w końcu przeważy. Po raz kolejny powtórzył twierdzenie o tym, że nie jest to "jego wojna, ale wojna Joe Bidena" oraz, że doszło do niej, bo Władimir Putin "nie miał szacunku" do byłego prezydenta USA.


