Premier na pół etatu - tak brytyjska opozycja nazywa Borisa Johnsona. Na Wyspach Brytyjskich zdiagnozowano dotychczas 36 przypadków zarażenia koronawirusem. Dziś po raz pierwszy zbiera się z tego powodu sztab kryzysowy rządu. Przeciwnicy rządzących konserwatystów twierdzą, że za późno. Polityczny oportunizm czy trzeźwa ocena rzeczywistości?

Od wczoraj wszystkie regiony Zjednoczonego Królestwa mają wirusa. Nie w takim zakresie jak Chiny, ale istnieje - w Anglii, Wali, Szkocji i Irlandii Północnej. W zależności od tempa rozprzestrzenianie się Covid 19, rząd nie wyklucza wprowadzenia najbardziej drastycznych ograniczeń, łącznie z zamykaniem szkół, odwoływaniem meczy piłkarskich i obejmowaniem kwarantanną całych miast. Rząd może także zaapelować do emerytowanych lekarzy i pielęgniarek, by zgłosili się do pracy. Na razie jednak oficjalne zalecenia ograniczają się do zdroworozsądkowych sugestii - częstego mycia rąk i unikanie kontaktu z ludźmi, którzy zdradzają symptomy.

Kim są?

Najbardziej niepokojące są przypadki zarażenia wirusem przez ludzi, którzy nie opuszczali Wielkiej Brytanii. Zarejestrowano dotąd pięć takich przypadków. Oznacza to, w Wielkiej Brytanii znajdują się nosiciele koronawirusa, którzy nie są tego świadomi. Mogą nie zdradzać symptomów. To najniebezpieczniejszy element tej łamigłówki. Trudny jest do zneutralizowania i może najbardziej przyczynić się rozprzestrzenianiu Covid 19. Tych ludzi nie da się z łatwością namierzyć. Zaburzają także prognozy na przyszłość.

Coraz więcej

W ciągu ostatnich trzech dni liczba przypadków wirusa zwiększyła się na Wyspach Brytyjskich o jedną trzecią. Dotychczas zbadano w tym zakresie prawie 12 tys. osób. Jedyny śmiertelny przypadek to zgon Brytyjczyka, który przebywał na luksusowym liniowcu zacumowanym u wybrzeża Jokohamy. Wiele osób, które zdiagnozowane zostały przed kilkoma tygodniami, już wyszły ze szpitala. Są zdrowe i nie zagrażają otoczeniu. Jak zauważają eksperci, ludzie się zarażają, chorują i powracają do zdrowia. Niemniej trzeba być czujnym, także zmyślą o innych. Najbardziej zagrożeni są starsi emeryci, którzy wcześniej mieli problemy z układem oddechowym.

Konieczna równowaga

Niechęć Borisa Johnsona do zwołania sztabu kryzysowego rządu można interpretować dwojako - faktycznie premier zaczyna działać ze spóźnionym zapłonem lub na wzór wielu Brytyjczyków nie traci głowy i zachowuje zdrowy rozsadek. "Keep Call and Carry on" - ten slogan z czasów II wojny światowej jest zawsze na Wyspach Brytyjskich aktualny. Więc Brytyjczycy "zachowują spokój i robią swoje". Kryzysowe zebrania gabinetu odbywają się w wyjątkowych sytuacjach, na przykład po zamachach terrorystycznych lub w obliczu klęski żywiołowej. Wraz z dzisiejszym nadzwyczajnym posiedzeniu rządu ta granica została przekroczona.


Opracowanie: