Carlos Santana, niespodziewanie trafił do szpitala tuż przed swoim występem w Teksasie. Legendarny gitarzysta zasłabł podczas próby przed koncertem. Przedstawiciel gwiazdora zapewnił fanów, że ten wraca już do zdrowia, a nowa data koncertu zostanie wkrótce ogłoszona.
16 kwietnia w kalifornijskim mieście Highland wystartowała kolejna odsłona międzynarodowego tournée Carlosa Santany "Oneness Tour". We wtorek słynny meksykańsko-amerykański gitarzysta miał wystąpić w San Antonio w Teksasie, jednak tuż przed zaplanowanym koncertem trafił do szpitala na obserwację. Powodem nagłej hospitalizacji 77-letniego artysty była utrata przytomności, do której doszło podczas próby w Majestic Theatre.
Jak ujawnił przedstawiciel gwiazdora estrady, przyczyną omdlenia okazało się odwodnienie.
Decyzja o przełożeniu koncertu wydawała się najrozsądniejsza. Carlos czuje się dobrze i nie może się doczekać powrotu do San Antonio, a także kontynuowania swojej trasy w Stanach Zjednoczonych. Dziękujemy wszystkim bardzo za zrozumienie. Nowa data występu zostanie wkrótce ogłoszona - powiedział Michael Jensen w oświadczeniu dla Fox News Digital.
Zaledwie dzień wcześniej Santana zachwycił fanów koncertem w Albuquerque w Nowym Meksyku, gdzie rozgrzał publiczność mimo mocno niesprzyjającej aury.
"Z całego serca chcemy wam podziękować za przybycie z tak piękną energią, na przekór zimnu i ulewie. Tańczyliście, śpiewaliście i stawialiście czoła żywiołom, jak prawdziwi wojownicy światła. Wasze ciepło i pasja rozświetliły noc bardziej niż jakikolwiek reflektor. To był prawdziwy zaszczyt dzielić się z wami muzyką" - napisał w mediach społecznościowych artysta na kilka godzin przed wizytą w szpitalu.
A już 9 czerwca muzyk zawita do Atlas Areny w Łodzi, rozpoczynając tym samym europejską część swojej trasy. Będzie to dopiero siódmy koncert artysty w Polsce i pierwszy od 2018 roku, kiedy to mogliśmy zobaczyć go w Oświęcimiu na Life Festivalu.
Niepokój wśród fanów Santana wzbudził już na początku roku, gdy odwoła koncert inaugurujący jego kolejną rezydenturę w Las Vegas. Manager 10-krotnego zdobywcy nagrody Grammy poinformował wtedy, że uległ on niefortunnemu wypadkowi, przez który nie jest w stanie grać na instrumencie.
"Carlos upadł podczas spaceru i złamał mały palec lewej ręki. Podczas zabiegu chirurgicznego musiał mieć wszczepione szpilki w palec. Niestety, nie będzie mógł grać na gitarze przez około sześć tygodni. Obecnie czuje się dobrze i wyczekuje powrotu do koncertowania" - ogłosił wówczas Michael Vrionis w oświadczeniu.