W Polsce zagrożenie ptasią grypą wśród ludzi nie występuje – mówi Ludwik Dorn. Rząd uspokaja i apeluje, by nie wpadać w panikę. Jednak minister rolnictwa zaostrzył przepisy dotyczące przetrzymywania drobiu.

Zgodnie z nowym rozporządzeniem, ptactwo ma być trzymane jedynie w miejscach ogrodzonych i zabezpieczonych przed dostępem dzikich ptaków. Oznacza to zaostrzenie dotychczasowych uregulowań, wprowadzonych w październiku ubiegłego roku. Obowiązuje także całkowity zakaz organizowania targów i wystaw żywych ptaków.

Jednocześnie władze uspokajają i zwracają uwagę na nazwę choroby – ptasia grypa to, jak mówią, choroba zwierzęca. Główny Inspektor Sanitarny Andrzej Trybusz dodaje także, że w żadnym kraju europejskim nie było przypadku śmierci, spowodowanej wirusem. Wyjątek to tylko daleka wschodnia Turcja. - Jeżeli śmierć gdzieś puka, to puka akurat do kurników, a nie do żadnych innych drzwi - stwierdził Trybusz.

Największe obawy służb wzbudza panika i wynikająca z niej nadwrażliwość. Weterynarze są bowiem zasypywani informacjami o padłych ptakach, wielu ludzi nawet przynosi do nich znalezione martwe sztuki. - Nie możemy zgłaszać każdego martwego wróbla czy kawki, bo to całkowicie zablokuje nasze służby - przekonuje Główny Lekarz Weterynarii Krzysztof Jażdżewski. Apeluje jednocześnie, by informować tylko o przypadkach martwych ptaków wodnych lub drapieżnych. Inne powinny nas zaniepokoić, jeżeli będzie ich już kilkanaście.

Na razie w kraju nie stwierdzono żadnego przypadku choroby. Wciąż jednak odnajdywane sa kolejne martwe ptaki. Szef MSWiA stwierdził po konsultacjach z Głównym Lekarzem Weterynarii i Głównym Inspektorem Sanitarnym, że wszystkie służby są przygotowane na wypadek, gdyby wirus dotarł do Polski.