O uśpienie dwóch psów rasy amerykański pitbulterier wniosła do prezydenta Przemyśla tamtejsza prokuratura. Pod koniec września psy pogryzły dwóch chłopców; jeden z nich zmarł w szpitalu. Właściciel podejrzany o nieumyślne spowodowanie śmierci dziecka trafił do aresztu.

Jak poinformowała PAP zastępczyni prokuratora okręgowego w Przemyślu Beata Starzecka, biegła behawiorystka oceniła, po przeprowadzonej obserwacji, że psy są agresywne i niebezpieczne. W związku z tym prokuratura uznała, że należy je uśpić.

Właściciel psów nie wypowiedział się w tej kwestii. Wobec tego prokurator skierował wniosek o uśpienie psów do prezydenta miasta - przekazała PAP prok. Starzecka.

Wyjaśniła, że prezydent jest organem, do którego należy m.in. zapewnienie porządku i bezpieczeństwa mieszkańcom.

Prokurator poinformowała również, że w charakterze świadka został przesłuchany drugi z pogryzionych chłopców. Dodała, że ze względu na dobro prowadzonego postępowania nie może ujawnić szczegółów. Zapewniła jedynie, że przesłuchanie dziecka odbyło się w sądzie w obecności biegłego psychologa.

Psy zagryzły 12-letniego Kamila

Do tragedii doszło pod koniec września w jednym z mieszkań w Przemyślu. Tego dnia 12-letni Kamil odwiedził swojego o rok młodszego kolegę Szymona. W jego mieszkaniu były dwa psy. W pewnym momencie zwierzęta zaatakowały Kamila. Poszkodowany został także 11-letni Szymek próbujący bronić zaatakowanego kolegę.

W wyniku pogryzienia przez psy Kamil doznał głębokich ran szyi, twarzy i klatki piersiowej, miał też złamaną rękę. Natomiast rany Szymka nie zagrażały jego życiu.

Kamil trafił najpierw do szpitala w Przemyślu, potem został przewieziony do Górnośląskiego Centrum Zdrowia Dziecka w Katowicach, gdzie zmarł kilka dni później.

Oba psy trafiły wówczas do schroniska.

50-letni właściciel psów Mariusz S. usłyszał zarzut narażenia małoletnich na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia oraz nieumyślnego spowodowania śmierci jednego z nich.

Jak ustalono Mariusz S. utrzymywał dwa psy rasy amerykański pitbulterier, czyli tej uznanej za agresywną i niebezpieczną, bez wymaganego pozwolenia, bez zapewnienia im warunków bezpiecznego bytowania. Nie zabezpieczył również dzieci i innych osób przed dostępem do tych zwierząt - wyjaśniła wówczas prok. Starzecka.

Podejrzanemu grozi do 5 lat więzienia. Mężczyzna decyzją sądu został aresztowany na trzy miesiące. Ze względu na stan zdrowia odbywa areszt w warunkach szpitalnych.

Podejrzany w czasie przesłuchania nie przyznał się do zarzucanego mu czynu i złożył wyjaśnienia, "po części sprzeczne z ustaleniami śledztwa", w których umniejszył swoją rolę w zdarzeniu.