"Ustawa incydentalna nie ułatwi w żaden sposób rozstrzygnięcia wyborów. Ta ustawa jest niekonstytucyjna" - mówił poseł PiS Marcin Przydacz, który był Gościem Krzysztofa Ziemca w RMF FM. Zapytany o to, czy Jacek Siewiera, szef BBN, zamierza zrezygnować ze swojej funkcji przed końcem kadencji Andrzeja Dudy, były prezydencki minister odparł: "Wiem ze swoich źródeł, że rzeczywiście czas funkcjonowania ministra Siewiery w Pałacu Prezydenckim powoli dobiega końca". Polityk PiS powiedział też, że wizyta Trumpa w Polsce wiosną jest możliwa. "Boję się tylko, że nasz rząd stwierdzi, że taka wizyta jest nam niepotrzebna. Istnieje obawa, że Trump mógłby przyjechać i skrytykować rząd za to, co robi z prokuraturą" - mówił Marcin Przydacz.
Krzysztof Ziemiec rozpoczął rozmowę z Marcinem Przydaczem, b. prezydenckim ministrem ds. polityki zagranicznej oraz b. wiceministrem spraw zagranicznych, od uchwalonej w piątek w Sejmie ustawy incydentalnej, zgodnie z którą o ważności wyboru prezydenta w 2025 r. ma orzekać 15 sędziów najstarszych stażem w Sądzie Najwyższym.
Ustawa incydentalna jest niekonstytucyjna. Orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego jeszcze z 2006 roku dawno, dawno temu wskazywało zakaz zmiany zasadniczych elementów prawa wyborczego - szeroko pojętego - na 6 miesięcy przed wyborami. Mamy 4 miesiące do wyborów - wskazywał b. prezydencki minister ds. polityki zagranicznej. Po drugie zmiana w tym zakresie praktyki w Sądzie Najwyższym szłaby w poprzek absolutnie wszystkiego tego, co pan prezydent w ostatnim czasie robił i mówił - dodał polityk.
Mieliby orzekać sędziowie w większości powołani jeszcze za czasów PRL u, część z nich będąca kiedyś członkami PZPR - podsumował Marcin Przydacz.
Krzysztof Ziemiec zapytał, jak będzie wyglądać rzeczywistość polityczna po II turze wyborów prezydenckich. Ilu będziemy mieć prezydentów? Chodzi o to, że oprócz ustępującego prezydenta Andrzeja Dudy, będzie ten nowo wybrany, ale z powodu niejasności co do tego, kto ma zatwierdzić wynik wyborów, władzę mógłby sprawować wówczas marszałek Sejmu.
Konstytucja tutaj mówi w sposób jasny: Prezydent RP pełni urząd do momentu złożenia zaprzysiężenia przez kolejnego prezydenta. A więc w tym wypadku, jeśli wygra Karol Nawrocki, a mam taką głęboką nadzieję i przekonanie, to w sierpniu zostanie zaprzysiężony. Natomiast marszałek Sejmu przejmuje obowiązki tylko na wypadek opróżnienia stanowiska bądź też niemożności pełnienia go. Tak było po Smoleńsku - odpowiedział Przydacz.
A co, jeśli wygra Rafał Trzaskowski? Jeśli Rafał Trzaskowski, nie daj Boże, wygrałby znaczącą większością i Sąd Najwyższy nie wskazałby na żadne nieprawidłowości, no to jest oczywiste, że to on złoży przysięgę - powiedział Przydacz. Dodał też, że nie wyobraża sobie szturmu niezadowolonych wyborców na Belweder, jak to się stało w przypadku zwolenników Donalda Trumpa i ataku na Kapitol.
Mam nadzieję, że nie będzie żadnych nieprawidłowości, choć my mamy już świadomość, że dzisiaj ta kampania już zaczyna być nierówna. Główną partię opozycyjną pozbawia się środków finansowych (...). Na ten moment nie mamy żadnych pieniędzy. Zero. W sposób nielegalny są blokowane - mówił polityk PiS.