Sobotnie wichury w Polsce nie ominęły także Warszawy. W stolicy drzewo spadło na ambasadę Izraela, a elementy elewacji runęły z wieżowca na Złotej. Wiele drzew zostało połamanych lub wyrwanych z korzeniami.

Wichury, które przeszły w sobotę nad Warszawą i okolicami, siały spustoszenie. Zgłoszeń było tak dużo, że nie można było się połączyć z numerem 112. 

Połamane drzewa spadały na budynki i jezdnie. Jedno z nich runęło na budynek ambasady Izraela. Z jednego z wieżowców na Złotej silny podmuchu wiatru urwał elementy elewacji, które następnie runęły. Na szczęście nikt nie został poszkodowany - poinformowała st. str. Katarzyna Urbanowska z zespół prasowego mazowieckiego komendanta wojewódzkiego Państwowej Straży Pożarnej. 

Na godzinę 20.00 na Mazowszu odnotowano ponad 4467 zdarzeń związanych z silnym wiatrem. W Warszawie było ich najwięcej 761 - przekazała Urbanowska. 

Wichura spowodowała uszkodzenia linii energetycznych. Bez prądu pozostawało przez wiele godzin tysiące mieszkańców. "Nie można było się dodzwonić na infolinię Stoen Operator" - mówi pani Jolanta z Białołęki. Na wielu osiedlach w tej dzielnicy prądu nie było przez 3-4 godziny. 

Bez prądu byli także mieszkańcy Gocławia. "Sąsiad zablokował się w windzie" - mówi pani Ela z jednego z gocławskich osiedli. Został uwolniony dopiero po włączeniu zasilania. Pozamykane były sklepy. 

Jednak do najbardziej dramatycznych wydarzeń doszło w Otwocku i Sulejowie (pow. wołomiński). Tam przywalone konarami złamanych drzew zginęły dwie osoby. W Garwolinie maszt telekomunikacyjny przewrócił się na blok mieszkalny, a w Górze Kalwarii wichura zerwała 70 m.kw. dachu ze szkoły.