Po sześciu latach od zbrodni policjanci i prokuratorzy ustalili sprawcę brutalnego zabójstwa 55-letniego bezdomnego. Do morderstwa doszło w Czeladzi (Śląskie). Zatrzymany przed kilkoma dniami mężczyzna, który początkowo zaprzeczał, że ma z tą sprawą coś wspólnego, przyznał się do winy.

W prokuraturze wyjaśniał, że zabił, bo chciał rozładować złość. Został aresztowany.

Informację o wykryciu sprawcy zabójstwa przekazał rzecznik Prokuratury Okręgowej w Sosnowcu Waldemar Łubniewski. To czynności przeprowadzone przez prokuratora z tej jednostki oraz funkcjonariuszy w Wydziału Kryminalnego sosnowieckiej komendy doprowadziły do zatrzymania podejrzanego.

Ciało 55-letniego Jacka S. - bezdomnego, który mieszkał w namiocie obok cmentarza przy ul. Saturnowskiej w Czeladzi - znalazła 5 listopada 2017 r. jego znajoma, która postanowiła go odwiedzić. Sekcja zwłok wykazała na ciele ofiary kilkadziesiąt ran ciętych i kłutych szyi, głowy i rąk. Jak ocenili biegli, powstały one na skutek pobicia z użyciem ostrego narzędzia, przypuszczalnie noża.

Śledztwo w tej sprawie wszczęła Prokuratura Rejonowa w Będzinie, która jednak ponad rok później umorzyła postępowanie ze względu na niewykrycie sprawcy. 

Sprawą zajęli się później prokurator i policjanci z Sosnowca. Udało się pozyskać nowe, istotne dowody i informacje na temat zbrodni i potencjalnego sprawcy. Ważne były zeznania kolejnych świadków. 

Kilka dni temu policjanci zatrzymali 31-letniego Przemysława K.  W prokuraturze usłyszał on zarzut dokonania zabójstwa ze szczególnym okrucieństwem.

Przesłuchany w charakterze podejrzanego Przemysław K. początkowo nie przyznawał się do popełnienia zarzucanego mu czynu, ale skonfrontowany ze świadkami ostatecznie wyjaśnił, że zabił pokrzywdzonego, żeby rozładować złość - opisał prok. Łubniewski. 

Podczas wizji lokalnej mężczyzna pokazał policjantom miejsce, gdzie ukrył nóż, którym zadał swej ofierze śmiertelne rany.

Decyzją sądu podejrzany został aresztowany na trzy miesiące. Grozi mu nawet dożywocie.