To rakieta wystrzelona z polskiego F-16, która próbowała strącić lecący dron, uszkodziła dach domu w Wyrykach na Lubelszczyźnie - podaje "Rzeczpospolita". To nieoficjalne ustalenia gazety, których na razie nie potwierdza prokuratura.
W nocy z 9 na 10 września rosyjskie drony wielokrotnie naruszyły polską przestrzeń powietrzną. Kilka z nich zostało zestrzelonych. Nikt nie ucierpiał, ale uszkodzony został dach domu w Wyrykach na Lubelszczyźnie. Jeszcze w ubiegłym tygodniu lubelska prokuratura informowała, że nie jest jasne, czy spadł na niego dron lub jego fragment.
"Rzeczpospolita" twierdzi, że rakieta, która została wystrzelona z F-16, miała dysfunkcję układu naprowadzania. Na szczęście nie uzbroiła się i nie wybuchła, ponieważ zabezpieczenia zapalnika zadziałały - wskazuje informator "Rzeczpospolitej".
Dziennik podaje, że rakieta, która spadła na dach domu, miała ok. 3 metry długości i ważyła ponad 150 kg. "Rzeczpospolita" podaje, że śledczy mają już jasność tej sprawie, ale "utajniają informację".
Włączyłem telewizor i wszystkie wiadomości dotyczyły lotu drona. Po chwili usłyszałem przelatujący samolot... i nagle coś huknęło, z sufitu salonu na dole spadła lampa - opisywał w rozmowie z Reutersem właściciel uszkodzonego domu, Tomasz Wesołowski. Wybiegłem na podwórko i zobaczyłem, że cały dach jest w strzępach, wszystko jest zniszczone - dodał.
Żona Wesołowskiego, pani Alicja, powiedziała, że również wybiegła na zewnątrz i zobaczyła nad sobą "samolot". Zastanawiała się, czy to bombardowanie, czy może ktoś zacznie do niej strzelać.
Cytowany przez "Rzeczpospolitą" wójt Wyryków Bernard Błaszczuk powiedział, że wstępne koszty naprawy uszkodzonego domu oszacowano na 50 tysięcy złotych.
Przekazaliśmy lokal zastępczy, jeszcze nie wiadomo, czy będą mogli wrócić do domu i zamieszkać na parterze - relacjonował.


