W poniedziałek przed Sądem Okręgowym w Krakowie ma zapaść prawomocny wyrok w sprawie kolizji z udziałem byłej premier Beaty Szydło, do którego doszło 10 lutego 2017 roku.

Wyrok zapadanie po sześciu latach od zdarzenia. Doszło wtedy do kolizji samochodu osobowego z rządową limuzyną, która uderzyła w drzewo. 

Poszkodowana została była premier oraz dwóch funkcjonariuszy ówczesnego Biura Ochrony Rządu. 

Obrona chce uniewinnienia 27-letniego Sebastian Kościelnika i wskazuje na winę funkcjonariuszy BOR, prokuratura uważa zaś, że winnym jest kierowca osobówki. 

Główny dylemat dotyczy tego, czy kolumna rządowa poruszała się z włączonymi sygnałami dźwiękowymi, co czyniłoby ją uprzywilejowaną. 

W 2020 roku Sąd Rejonowy w Oświęcimiu uznał Sebastiana Kościelnika winnym nieumyślnego spowodowania kolizji i na rok warunkowo umorzył postępowanie, uznając przy tym, że winę ponosi też kierowca ówczesnego Biura Ochrony Rządu. Od tego wyroku odwołały się obie strony i właśnie w poniedziałek ma zapaść prawomocny wyrok w tej sprawie.

14 lutego w Sądzie Okręgowym w Krakowie prokurator oraz obrońca wygłosili mowy końcowe w procesie odwoławczym.

Mój klient jest niewinny - mówił wówczas mecenas Władysław Pociej. Innego zdania jest prokuratura, która domaga się uznania Sebastiana Kościelnika za winnego spowodowania kolizji. 

Jak podkreślił prok. Rafał Babiński, prokuratura przedstawiła argumenty, że poruszające się w kolumnie samochody używały sygnałów świetlnych i dźwiękowych, a więc były uprzywilejowane. Nie ma mowy o wyłącznej odpowiedzialności funkcjonariuszy BOR za to zdarzenie - mówił dziennikarzom prok. Babiński.

Prokuratura domaga się wymierzenia Kościelnikowi roku ograniczenia wolności w wymiarze 20 godzin prac społecznych miesięcznie.  

Każde zakończenie procesu, każdy dzień przemówień jest obarczony określonymi emocjami, już choćby z racji wagi tej sprawy i czasu jej trwania. Niemniej czekamy z nadzieją na dzień 27 lutego, kiedy publikowany będzie wyrok w tej sprawie  - mówił dziennikarzom mec. Pociej.

Opracowanie: