Bezzałogowy dron wojskowy rozbił się w nocy w okolicach stolicy Chorwacji, Zagrzebia. Jak się podejrzewa, dron przyleciał aż z Ukrainy, gdzie w tej chwili toczy się wojna.

W oświadczeniu wydanym po posiedzeniu Rady Bezpieczeństwa Narodowego Chorwacji stwierdzono, że "bezzałogowy samolot wojskowy" wleciał w chorwacką przestrzeń powietrzną z sąsiednich Węgier z prędkością 700 km/h i na wysokości 1300 metrów. Tamtejsza policja podała, że w czwartek po godz. 23 na stołecznym podmiejskim osiedlu Jarun było słychać huk eksplozji. W piątek rano, na miejscu zgłoszenia zauważono dziurę w ziemi i znaleziono dwa spadochrony.

Rada zapowiedziała, że zostanie wszczęte oficjalne śledztwo karne oraz że NATO zostanie poinformowane o incydencie. 

Pojawia się pytanie, jak to możliwe, że dron przeleciał co najmniej 560 kilometrów najwyraźniej niewykryty przez radary Chorwacji i Węgier. Oba państwa są członkami NATO.

Eksperci wojskowi z magazynu internetowego The War Zone, cytowani przez ABC News wspominają, że maszyna jest  prawdopodobnie radzieckim dronem rozpoznawczym Tu-141 "Striż", który musiał ulec poważnej awarii - dlatego stracono nad nim kontrolę i przeleciał przez całe Węgry aż do Chorwacji. Jak zauważają, Ukraina jest jedynym znanym obecnie operatorem Tu-141.

Burmistrz Zagrzebia Tomislav Tomasević zapewnił, że władze pracują nad ustaleniem, w jaki sposób doszło do incydentu. Wstępne ustalenia wskazywały, że był to wypadek.