Od rany postrzałowej zginął w Donbasie Igor Manguszew. Rosyjski najemnik „zasłynął” z pozowania z czaszką, która według niego należała do ukraińskiego żołnierza.

Żona Manguszewa - Tatiana - stwierdziła, że jej mąż jest ofiarą egzekucji - podaje BBC.

Manguszew był jednym z założycieli grupy najemników, która walczyła z Ukraińcami już w 2014 roku. W ostatnim czasie dowodził jednostką, która miała zwalczać drony w Ługańsku.

Zrobiło się o nim głośno, gdy w sierpniu w sieci pojawiło się nagranie, na którym widać jak trzyma w ręku czaszkę. Według niego była to czaszka ukraińskiego żołnierza, który bronił kompleksu Azowstal w Mariupolu. Manguszew stwierdził wtedy, że Rosja nie walczy z ludźmi, ale z antyrosyjskim państwem ukraińskim. Mówił też, że w tym konflikcie nie ma znaczenia, ilu Ukraińców zginie.

Manguszew miał powiązania z grupami neonazistowskimi. Był współzałożycielem prywatnej grupy najemniczej Jenot. Wiadomo, że współpracował z założycielem grupy Wagnera Jewgienijem Prigożynem.

Rosja wraca do lat 90.?

Sprawę śmierci Igora Manguszewa badają rosyjscy śledczy. Wokół tego, kto przeprowadził atak na punkt kontrolny w Kadyjewce w obwodzie ługańskim, wybuchło wiele spekulacji.

Rosyjski nacjonalista - Paweł Gubariew - stwierdził, że wszyscy wiedzą, kto stoi za zabójstwem i wskazał, że Jewgienij Prigożyn milczy w tej sprawie.

Brytyjski politolog zajmujący się Rosją Mark Galeotti ocenił, że zamach na Manguszewa pokazuje, że Rosja wraca do lat 90., kiedy to "zabójstwa były częścią strategii biznesowej, a granice między polityką, biznesem, przestępczością i wojną były niemal zatarte".

Rosjanie podają, że Manguszew został postrzelony w głowę z bliskiej odległości. Najemnik trafił jeszcze do szpitala, gdzie stwierdzono jego zgon.