Donald Trump złamał się i zapowiedział, że Ukraina otrzyma od USA broń, która pozwoli bronić się przed rosyjską agresją. Oświadczenie prezydenta pojawia się w momencie krytycznym, w którym po pierwsze amerykańskie zapasy kluczowych komponentów, jak pociski Patriot znajdują się na wyczerpaniu, a po drugie gdy środowisko skupione wokół Trumpa jest mocno podzielone w kontekście wyznaczania kierunków polityki zagranicznej Stanów Zjednoczonych. W tym wsparcia dla Ukrainy.
Stany Zjednoczone posiadają jedynie 25 proc. pocisków przechwytujących Patriot, koniecznych do realizacji planów operacyjnych Pentagonu - informuje brytyjski Guardian. Decyzję o wstrzymaniu dostaw amunicji na Ukrainę podjął szef polityki Pentagonu Elbridge Colby po dokonaniu przeglądu zapasów amerykańskiej armii. Według Guardiana decyzję zatwierdził zastępca sekretarza obrony Stephen Feinberg, uzasadniając to koniecznością dokonania przeglądu, gdzie wysyłany jest sprzęt.
Oficjele USA przekonują, że sytuacja jest pod kontrolą. Potęga Sił Zbrojnych Stanów Zjednoczonych pozostaje niepodważalna — wystarczy zapytać Iran - mówi cytowana przez Politico zastępczyni rzecznik prasowej Białego Domu Anna Kelly. Tymczasem to właśnie amerykańska interwencja na Bliskim Wschodzie i wsparcie udzielone Izraelowi spowodowało, że magazyny z Patriotami opustoszały. USA wystrzeliły około 30 pocisków przechwytujących, by odeprzeć irańskie ataki rakietami balistycznymi. Ilość zmagazynowanej amunicji przez Stany Zjednoczone pozostaje poniżej przyjętego w planach operacyjnych Pentagonu poziomu od lat, a konkretnie od momentu, gdy Waszyngton, decyzją Joe Bidena, wsparł sprzętowo Kijów.
USA produkują około 600 pocisków Patriot rocznie, podczas gdy Iran dysponuje ponad 1000 rakiet balistycznych, które teoretycznie mogą być użyte przeciwko amerykańskim bazom w regionie. Dodatkowo zarówno transfery z magazynów Pentagonu, jak i zamówienia w ramach programu Ukraine Security Assistance Initiative zostały dotknięte pauzą, ponieważ Departament Obrony priorytetowo traktuje uzupełnianie własnych zapasów - podaje Guardian, podkreślając, że USA nie produkują pocisków przechwytujących wystarczająco szybko.
Na przełomie czerwca i lipca 2025 roku Pentagon zdecydował o czasowym wstrzymaniu dostaw broni dla Ukrainy, w tym kluczowych pocisków do systemów Patriot, amunicji precyzyjnej oraz rakiet do F-16. Równolegle w administracji Trumpa pojawiły się rozbieżności. Według Atlantic Council "inicjatywa Pentagonu była niekoordynowana z Departamentem Stanu, a nawet z Białym Domem".
Prezydent Trump, który według AC tkwił w przekonaniu o kontynuowaniu wsparcia dla Ukrainy, początkowo nie komentował sprawy, jednak po rozmowie z prezydentem Rosji Władimirem Putinem oraz po następującym tuż po niej potężnym rosyjskim ataku powietrznym na Ukrainę, doprowadził do odwrócenia oficjalnej decyzji USA. W nocy z czwartku na piątek w Ukrainę uderzyły fale ponad 500 dronów i rakiet. Zapytany następnego dnia przez dziennikarzy Trump, dlaczego wstrzymał pomoc dla Kijowa, prezydent odpowiedział, że to nieprawda i wsparcie jest kontynuowane.
4 lipca Trump rozmawiał przez telefon z prezydentem Ukrainy Wołodymyrem Zełenskim. Nieoczekiwanie, biorąc pod uwagę zaszłości między oboma przywódcami, amerykański lider opisał rozmowę jako "bardzo dobrą i strategiczną", a także zasygnalizował, że Stany Zjednoczone są gotowe przekazać Kijowowi więcej Patriotów. W podobnie pozytywnym i optymistycznym tonie komentował rozmowę Zełenski. Portal Axios informował później, że Donald Trump zadeklarował, iż "sprawdzi", które komponenty wsparcia dla Ukrainy zostały wstrzymane.
Nie zrobiłem żadnych postępów z Putinem - przyznał Trump. Następnie, po rozmowie z prezydentem Ukrainy Wołodymyrem Zełenskim, Trump zadeklarował: Będziemy musieli wysłać więcej broni. Oni są teraz bardzo mocno atakowani.
Donald Trump wypowiedział te słowa, odpowiadając na pytania mediów po kolacji z Benjaminem Netanjahu. Kilka godzin później Pentagon wydał oficjalny komunikat o wznowieniu dostaw na Ukrainę "na polecenie prezydenta".
Ta sytuacja pokazuje, że kluczowe decyzje w sprawach tak strategicznych jak pomoc militarna dla Ukrainy podejmowane są często na szczeblach niższych, czasem bez wiedzy prezydenta USA, wokół którego skupiają się osoby o różnych poglądach. "Impuls, by nie antagonizować Rosji" jest silny - podaje Atlantic Council, twierdząc, że w bezpośrednim otoczeniu prezydenta znajdują się tzw. powstrzymujący. Wymienia się tu ludzi ze świata mediów, jak Tucker Carslon (znany choćby z głośnego i czołobitnego wywiadu z Władimirem Putinem) i Steve Bannon. W kręgu osób, które są raczej niechętne do wzmacniania ukraińskiej obrony, znajdują się też prawdopodobnie dyrektor wywiadu narodowego Tulsi Gabbard i sekretarz obrony Pete Hegseth.
Komentatorzy podejrzewają, że mieszanka złości Trumpa na Putina i jego nieprzejednanego stanowiska do kontynuowania wojny oraz świadomość, że część najbliższych współpracowników prezydenta USA podejmuje autonomiczne decyzje, mogła tym razem spowodować, że republikański lider Stanów Zjednoczonych odwrócił bieg wydarzeń i wznowił transporty, które w dużej mierze czekały już w Polsce na przekazanie Ukraińcom. Stronnictwo optujące za zakończeniem wojny po myśli Władimira Putina jest jednak nadal w Waszyngtonie bardzo silne. I ma ogromne wpływy w Pentagonie.


