Prezydent USA Donald Trump, zagroził wprowadzeniem surowych sankcji na Rosję i jej partnerów. W odpowiedzi Kreml zapowiedział konieczność dokładnej analizy amerykańskich gróźb. "Oświadczenie prezydenta Stanów Zjednoczonych Donalda Trumpa, który zagroził ostrymi sankcjami wobec partnerów Rosji, są poważne i Rosja potrzebuje czasu, by je przeanalizować" – podkreślił rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow.
W obliczu zaostrzającej się retoryki ze strony Waszyngtonu, Moskwa deklaruje gotowość do kolejnej rundy negocjacji z Ukrainą. Jak zapewnił Dmitrij Pieskow, Rosja jest otwarta na rozmowy, jednak jak dotąd nie otrzymała żadnej propozycji w tej sprawie od strony ukraińskiej.
Rzecznik Kremla zwrócił uwagę, że decyzje podejmowane w stolicach Zachodu mają bezpośredni wpływ na postawę Kijowa. Decyzje podejmowane w Waszyngtonie i Brukseli są postrzeganie przez Ukrainę jako sygnały, by kontynuować wojnę - ocenił Pieskow.
Wcześniej wiceminister spraw zagranicznych Rosji Siergiej Riabkow odniósł się do poniedziałkowych wypowiedzi Donalda Trumpa, w których amerykański prezydent zagroził, że jeśli w ciągu 50 dni nie dojdzie do porozumienia z Rosją w sprawie wojny na Ukrainie, nałoży 100-procentowe cła na rosyjskie towary oraz sankcje wtórne na kraje kupujące rosyjską ropę.
Riabkow zadeklarował, że Rosja jest gotowa do negocjacji, ale jednocześnie zaznaczył, że Moskwa nie zamierza ulegać ultimatum.
Do gróźb Trumpa odniósł się również były prezydent Rosji i obecny zastępca przewodniczącego Rady Bezpieczeństwa Dmitrij Miedwiediew. W swoim wpisie na platformie X określił działania amerykańskiego przywódcy mianem "teatralnego ultimatum". "Świat zadrżał w oczekiwaniu na konsekwencje. Wojownicza Europa była rozczarowana, a Rosja się nie przejęła" - napisał ironicznie Miedwiediew.
Według informacji przekazanych przez przedstawiciela Białego Domu agencji Reutera, Donald Trump miałby wprowadzić 100-procentowe cła na towary z Rosji oraz nałożyć sankcje wtórne na państwa, które zdecydują się na zakup rosyjskiej ropy. Takie działania mogłyby znacząco wpłynąć na światowy rynek energetyczny i relacje handlowe wielu krajów.


