Obserwatorzy konfliktu zauważają, że od dwóch dni prezydent Rosji jest nieobecny w mediach, a wszystkie jego ostatnie wystąpienia nie pozwalają ustalić czasu ani miejsca, gdzie przebywa. W światowej prasie pojawia się sporo spekulacji na ten temat.

Miejsce pobytu prezydenta Rosji Władimira Putina jest niejasne. Mamy tylko ślady, które łatwo zafałszować. A że tak się dzieje kremlowska administracja dowodziła już wielokrotnie. Popołudniowe i relacjonowane rzekomo "na żywo" spotkanie z Radą Bezpieczeństwa po zbliżeniu zegarków okazało się np. spotkaniem przedpołudniowym.

Ostatnio Władimir Putin pokazywany jest w nieznanej wcześniej sali, bez okien i zegarów, która może się mieścić na Kremlu, ale też w bunkrze za Uralem.

W niedzielę prezydent Rosji oficjalnie odwiedził robotników na placu budowy w Moskwie. Było bardzo spontanicznie.

"My z panem. Wspieramy naszych chłopców. Hura, hura Hura!" - mieli witać Putina robotnicy.

"Dziękuję. Chłopcy potrzebują waszego wsparcia" - odpowiedział łaskawie dyktator.

Na zdjęciach widać jednak, że budowa była dość skromna, pod dachem, a robotników ledwo kilku.

Dziennikarz RMF FM Tomasz Skory sprawdził: spotkanie mogło mieć miejsce, bo oznaczony czerwoną gwiazdą Tupolew 214 model PU, jak Putin, był w poniedziałek na lotnisku Wnukowo, potem jednak zniknął.

Władimir Putin od robotników trzymał się na dystans 30 metrów, a nawet członków rządu nie dopuszcza bliżej niż kilka metrów. To i widoczna kamizelka kuloodporna świadczą, że obawa przed zamachem dotyczy nawet najbliższych.

Opracowanie: