Rosja oficjalnie potwierdziła, że na Ukrainie zginęło dotychczas tylko 1083 żołnierzy. Te dane są znacząco zaniżone, ale zwraca uwagę wysoki odsetek oficerów wśród poległych - aż 217 osób, co stanowi 20 proc. - poinformowano w środę w raporcie opublikowanym przez rosyjskojęzyczny serwis BBC.

Według BBC, Rosja miała potwierdzić śmierć jednego generała, 10 pułkowników, 20 podpułkowników, 31 majorów i 155 oficerów niższego szczebla (od młodszego lejtnanta do kapitana).

Autorzy opracowania zauważyli, że podobny, równie wysoki odsetek oficerów odnotowano w poprzednim raporcie z 21 marca. Wówczas strona rosyjska oficjalnie potwierdzała, że na Ukrainie poległo 557 żołnierzy, z czego 109 oficerów (19,6 proc.). Miałoby to wskazywać na utrzymującą się tendencję dużej śmiertelności wojskowych wyższego szczebla.


Tak wysoki odsetek oficerów wśród strat wojennych nie oznacza, że co piąty zmarły żołnierz na pewno był oficerem. Zgodnie z rosyjską tradycją, priorytetem na wojnie jest wysłanie do ojczyzny ciał poległych dowódców. O śmierci takich osób częściej też mówi się publicznie. (...) W przypadku wojskowych niższego szczebla znacznie trudniej o wiarygodne szacunki - zauważył Samuel Cranny-Evans, ekspert brytyjskiego think tanku Royal United Services Institute, cytowany przez BBC.

W opracowaniu podkreślono również, że aż 15 proc. poległych żołnierzy, których śmierć oficjalnie potwierdzono w Moskwie, służyło w elitarnych wojskach powietrznodesantowych (WDW).

W ocenie BBC, ponadstandardowe wykorzystywanie WDW w rosyjskich operacjach na Ukrainie świadczy o słabym przygotowaniu bojowym i niskim morale innych formacji. Dlatego żołnierze WDW muszą być posyłani na różne odcinki frontu, niejako zastępując tam wojskowych z pozostałych rodzajów sił zbrojnych.

Według Sztabu Generalnego Sił Zbrojnych Ukrainy, do środy (6 kwietnia) Rosja straciła podczas wojny około 18,6 tys. żołnierzy, w tym siedmiu generałów.