Zespół kolejnych biegłych powołał mazowiecki wydział Prokuratury Krajowej w śledztwie dotyczącym odnalezienia przed dwoma laty szczątków rosyjskiej rakiety w lesie koło Bydgoszczy - dowiedział się reporter RMF FM Krzysztof Zasada. Ma on przygotować kluczową opinię w tej sprawie. Śledczy wyjaśniają okoliczności naruszenia polskiej przestrzeni powietrznej, do którego miało dojść najprawdopodobniej w grudniu 2022 roku.
Po ponad dwóch latach śledztwa prokuratura wciąż ma wątpliwości dotyczące określenia daty upadku rosyjskiej rakiety CH-55, a także sposobu wbicia się tego manewrującego pocisku w grunt. Dotychczasowe ekspertyzy nie dały jednoznacznego potwierdzenia tych faktów. W ustaleniu czasu nie pomogła też ekspertyza botaniczna, badająca porosty na szczątkach rakiety.
Jak ustalił reporter RMF FM Krzysztof Zasada, nad kluczową na tym etapie śledztwa opinią będą pracować biegli z Wydziału Mechaniki, Energetyki i Lotnictwa Politechniki Warszawskiej. To od nich zależy, jakie będą podejmowane działania w kolejnych wątkach postępowania. Dotyczą one m.in. wskazania osób odpowiedzialnych za zaistniałą sytuację.
W połowie grudnia 2022r., Rosjanie przeprowadzili zmasowany ostrzał terytorium Ukrainy. Do ataku wykorzystali m.in. samoloty stacjonujące na Białorusi. W związku z pojawieniem się w pobliżu natowskiej przestrzeni powietrznej wielozadaniowego bombowca taktycznego Su-34, poderwano samoloty bojowe Sojuszu Północnoatlantyckiego. W trakcie tych działań na radarach naszych służb pojawił się obiekt, który wleciał do Polski znad Białorusi.
Polskie służby śledziły obiekt, ale w okolicach Bydgoszczy straciły go z oczu. Doszło do tego mniej więcej dwa kilometry od miejsca, w którym szczątki rakiety zostały pod koniec kwietnia odnalezione przez przypadkową osobę. Tuż po grudniowym incydencie prowadzono poszukiwania, jednak po niepowodzeniach zaniechano ich m.in. z powodu trudnych warunków atmosferycznych. Przez Polskę przechodził wówczas front z potężnymi śnieżycami.
Pod koniec kwietnia 2023 r. przypadkowa osoba natknęła się w lesie w Zamościu koło Bydgoszczy na szczątki niezidentyfikowanego obiektu. Reporterzy RMF FM jako pierwsi poinformowali, że w lesie został znaleziony pocisk powietrze-ziemia. Nie było śladów eksplozji. Dzień po odkryciu znaleziska ówczesny dowódca operacyjny Rodzajów Sił Zbrojnych gen. broni Tomasz Piotrowski poinformował, że "trwają intensywne dochodzenia, sprawdzenia, intensywny dialog między różnego rodzaju instytucjami".
Pociski manewrujące CH-55 powietrze-ziemia były produkowane w czasach Związku Radzieckiego.
Mają one zasięg ok. 3 tys. kilometrów. Ich przeznaczeniem było przenoszenie głowic jądrowych. Modyfikacja, przeprowadzona już w obecnej Rosji, to wersja 555, przeznaczona do ładunków konwencjonalnych. Rakieta, która spadła w okolicach Bydgoszczy, była nieuzbrojona.
Z ustaleń Instytutu Technicznego Wojsk Lotniczych wynika, że pocisk manewrujący CH-55 najpewniej przyleciał zza naszej wschodniej granicy, bo w polskiej armii nie ma tego uzbrojenia ani na wyposażeniu, ani w magazynach.


