Siły fizycznej użyła w środę policja wobec kilku osób odmawiających opuszczenia siedziby Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Katowicach. Policjanci wylegitymowali kilkunastu uczestników demonstracji pod sanepidem, wobec kilku sporządzono wnioski o ukaranie.

Jak poinformowała rzeczniczka katowickiej policji młodsza aspirant Agnieszka Żyłka, organizatorzy zgłosili zgromadzenie przed katowicką WSSE pięciu osób, przybyła na nie jednak znacznie większa liczba uczestników. Było to niezgodne z aktualnymi przepisami, zakazującymi organizacji i udziału w zgromadzeniach powyżej pięciu osób.

Ci państwo weszli do sanepidu. Zostaliśmy poproszeni przez dyrekcję sanepidu o interwencję, gdyż osoby te - mimo wezwania - nie chciały opuścić placówki, wchodzi więc tutaj w grę naruszenie miru. Część z tych osób sama opuściła placówkę, cztery osoby nie. Policjanci zgodnie z obowiązującymi przepisami użyli wobec nich siły fizycznej w celu wyprowadzenia z budynku - zaznaczyła Żyłka.

NIE PRZEGAP: Wtargnął do szpitala krzycząc, że "suweren przyszedł na kontrolę". Zarzuty i areszt dla 32-latka

Wobec tych czterech osób zostały sporządzone notatki pod kątem naruszenia miru. Piętnaście osób wylegitymowano; wobec sześciu osób sporządzono wniosek do sądu z art. 116 kodeksu wykroczeń (ws. przestrzegania zakazów, nakazów, ograniczeń lub obowiązków z przepisów o zapobieganiu oraz zwalczaniu zakażeń i chorób zakaźnych - przyp. RMF FM), trzy osoby zostały pouczone - wymieniła policjantka.

Podała również, że po tej interwencji policjanci interweniowali jeszcze wobec mężczyzny, który nie miał maseczki i odmawiał podania swoich danych. Mężczyzna ten próbował oddalić się; zostały wobec niego użyte środki przymusu bezpośredniego w postaci siły fizycznej - został doprowadzony do radiowozu.

CZYTAJ: Obostrzenia covidowe. Znamy decyzję ministra zdrowia

Po dokończeniu czynności związanych z popełnionym przez niego wykroczeniem, gdzie sporządzono wniosek (o ukaranie - przyp. RMF FM), został on zwolniony - wskazała rzeczniczka katowickiej policji.

Nagrywający tę sytuację tzw. dziennikarze internetowi postanowili podważyć stan psychofizyczny interweniującego policjanta i poinformowali Biuro Spraw Wewnętrznych Policji, że w ich ocenie był pod wpływem alkoholu lub narkotyków, bo miał zachowywać się nieadekwatnie do sytuacji. BSW przyjęło stosowne zawiadomienie - zapewniła Żyłka.


W proteście brał udział właściciel klubu z Rybnika?

Według relacji dostępnej na portalu rybnik.dlawas.info, w środowym proteście w Katowicach przeciwko wprowadzanym przez rząd ograniczeniom oraz karom nakładanym przez sanepid brał m.in. udział właściciel rybnickiego klubu Face 2 Face, który zdecydował się otworzyć go pod koniec stycznia br. pomimo obostrzeń sanitarnych.

Podczas przepychanek w klubie policjanci użyli wówczas ręcznych miotaczy gazu, pałek i granatów hukowych. Padły też strzały ostrzegawcze z broni gładkolufowej. Poszkodowanych zostało dwóch policjantów, uszkodzono dwa radiowozy.

Właściciel klubu Marcin K. 6 lutego usłyszał zarzut sprowadzenia niebezpieczeństwa dla życia i zdrowia wielu osób poprzez stworzenie zagrożenia epidemiologicznego. Grozi za to od 6 miesięcy do 8 lat pozbawienia wolności.

33-latek został zatrzymany po wydarzeniach w klubie w budynku Komendy Miejskiej Policji w Rybniku przez funkcjonariuszy Komendy Wojewódzkiej Policji w Katowicach. Wraz z aktywistą grupy skupionej wokół Strajku Przedsiębiorców przyszedł na komendę, by - jak informowali - przekazać nagrania dokumentujące domniemane naruszenia przepisów przez policjantów podczas działań w klubie.

Kwestia domniemanego przekroczenia uprawnień przez policjantów interweniujących w klubie Face 2 Face trafiła do Prokuratury Rejonowej w Cieszynie.

ZOBACZ RÓWNIEŻ: Zmarł 15-letni pacjent szpitala w Grudziądzu. Miał Covid-19