Pewna para z Florydy w Stanach Zjednoczonych od początku kwestionowała epidemię koronawirusa. Do czasu, aż sami się zarazili. Kobieta zmarła.

Brian Hitchens i jego żona Erin od początku wybuchu epidemii koronawirusa głosili przeróżne teorie spiskowe, którymi chętnie dzielili się między innymi na Facebooku. Utrzymywali, że to zwykła grypa. Nie wierzyli w zagrożenie, jakie niesie ze sobą Covid-19.

Na przykład Brian, który pracował jako kierowca taksówki, nigdy nie zakładał maseczki ochronnej. Aż w maju sam zaraził się koronawirusem. Kilka dni po nim symptomy choroby stwierdzono także u Erin. Kobieta, która miała astmę, była od początku w grupie podwyższonego ryzyka.

Brian doszedł do siebie po kilku dniach, ale stan jego żony się tylko pogarszał. Jak pisze BBC, kobieta oddychała przy pomocy respiratora. Niestety, lekarzom nie udało się uratować jej życia.

Wdowiec dziś żałuje, że nie uwierzył w ostrzeżenia ekspertów. "To prawdziwy wirus, który dotyka ludzi w różnym stopniu. Nie mogę zmienić przeszłości. Mogę żyć tylko teraźniejszością i w przyszłości dokonywać lepszych wyborów" - powiedział Brian w rozmowie z BBC.