​"Pilnowało mnie 13 uzbrojonych funkcjonariuszy, jakbym był groźnym bandytą" - mówi Jakub Banaś, któremu Prokuratura Regionalna w Białymstoku postawiła siedem zarzutów. Syn szefa Najwyższej Izby Kontroli Mariana Banasia powiedział, że akcja była "pokazówką", która miała uderzyć w jego ojca.

Materiał zawiera linki partnerów reklamowych

Jakub Banaś i jego żona Agnieszka zostali zatrzymani w piątek na lotnisku w Krakowie, gdy wracali z wakacji. Dzisiaj oboje zostali doprowadzeni do prokuratury w Białymstoku, gdzie usłyszeli zarzuty.

Zostałem zatrzymany na lotnisku w Krakowie, gdy wracałem z rodziną z wakacji. Skuto mnie kajdankami i w konwoju czterech aut z karetką przewieziono na "dołek" do Białegostoku, gdzie spędziłem noc. W drodze pilnowało mnie 13 uzbrojonych funkcjonariuszy, jakbym był groźnym bandytą - mówi w rozmowie z Onetem Jakub Banaś.

Społeczny doradca prezesa NIK zwrócił uwagę, że pomimo tej wielkiej i głośnej akcji prokuratura nie przedstawiła nawet wniosku o areszt. To była pokazówka, żeby uderzyć w mojego ojca - powiedział Onetowi Banaś.

Zarzuty dla Banasiów

Oprócz Jakuba Banasia i jego żony zatrzymany został dyrektor Izby Administracji Skarbowej w Krakowie Tadeusz G. Urzędnik usłyszał sześć zarzutów, m.in. bezprawnego ujawnienia prezesowi NIK Marianowi Banasiowi informacji na temat kontroli podatkowej i czynności prowadzonych przez CBA. Tadeusz G. przyznał się do wszystkich zarzucanych mu czynów.

Jakubowi Banasiowi i Agnieszce Banaś śledczy przedstawili po siedem zarzutów. Dotyczą one m.in. wyłudzenia z Narodowego Funduszu Rewaloryzacji Zabytków Krakowa około 120 000 zł na renowację kamienicy oraz wyłudzenia podatku VAT w wysokości prawie 80 000 zł. Jak wynika z zebranych dowodów, Jakub B. i Agnieszka B. posłużyli się w tym celu podrobionymi fakturami VAT na kwotę ponad 310 000 zł potwierdzającymi wykonanie robót budowlanych i szeregiem dokumentów poświadczających nieprawdę, m.in. wynagrodzenia za prace remontowe i protokół ich końcowego odbioru - przekazała prokuratura.

Wobec Tadeusza G., prokurator zastosował poręczenie majątkowe w wysokości 70 tys. zł oraz dozór policji połączony z zakazem kontaktowania się z prezesem NIK, Jakubem Banasiem i Agnieszką Banaś. Dodatkowo podejrzany został zawieszony w czynnościach służbowych pracownika Krajowej Administracji Skarbowej.

W stosunku do Jakuba Banasia i Agnieszki Banaś zastosowano poręczenia majątkowe w kwotach po 150 tys. zł i 50 tys. zł oraz dozór policji połączony z zakazem kontaktowania się z podejrzanym Tadeuszem G.

Prokuratura ściga Mariana Banasia

Na celowniku prokuratury jest też sam Marian Banaś. Prokurator generalny wystąpił do marszałek Sejmu z wnioskiem o uchylenie mu immunitetu.

Śledczy chcą Marianowi Banasiowi postawić kilkanaście zarzutów, w tym podania nieprawdy w oświadczeniach majątkowych i deklaracjach podatkowych. Banaś miał też nakłaniać zatrzymanego wczoraj dyrektora Izby Skarbowej w Krakowie do bezprawnego ujawnienia mu informacji na temat prowadzonych w jego sprawie czynności.

Według ustaleń śledczych Marian Banaś miał po prostu zaniżyć wartość swojego majątku w każdym z 10 składanych przez siebie oświadczeń majątkowych, które skontrolowała CBA. Łącznie chodzi o sumy 550 tys. zł. Poza tym miał tez zataić inwestycje w dzieło sztuki pochodzące od włoskiego artysty. "Za podanie nieprawdy w oświadczeniach o stanie majątkowym grozi do pięciu lat pozbawienia wolności" - przekazała Prokuratura Krajowa.

Rzecznik ministra koordynatora służb specjalnych Stanisław Żaryn powiedział, że postępowania prowadzone wobec Banasia i jego syna są "stricte kryminalne". 

Przeszukania u syna prezesa NIK

Dom Jakuba Banasia był już wcześniej kilka razy przeszukiwany przez agentów CBA, którzy szukali dokumentów związanych z renowacją jego willi w Krakowie i rozliczeń podatkowych i księgowych firm, w których udziały miał syn prezesa NIK i jego żona.

W maju Jakub Banaś zawiadomił prokuraturę w sprawie serii maili o jego rzekomym samobójstwie - ktoś podszywający się pod niego twierdził, że popełni on samobójstwo, wysadzając swój dom. Syn prezesa NIK twierdził, że mogli za tym stać ludzie służb specjalnych.

Jakub Banaś wskazywał, że policja późno zareagowała na te groźby. Dopiero po sześciu godzinach funkcjonariusze zaczęli weryfikować te informacje i zjawili się u jego matki, a następnie skontaktowali się z nim samym. 

Afery wokół Mariana Banasia

Problemy Mariana Banasia rozpoczęły się we wrześniu 2019 roku. "Superwizjer" TVN podał wówczas, że w należącej do Banasia i wynajmowanej przez niego kamienicy w Krakowie mieścił się pensjonat oferujący pokoje na godziny.

Ponadto, według "Superwizjera", Marian Banaś zaniżył w oświadczeniach majątkowych dochody z wynajmu kamienicy o powierzchni 400 metrów kwadratowych i dwóch mniejszych: wynajem miał przynosić szefowi NIK rocznie 65 700 złotych dochodu.

W reportażu mowa była także o powiązaniach ze stręczycielami.

Wkrótce potem Marian Banaś oświadczył, że nie zarządzał pokazanym w materiale "Superwizjera" hotelem, obecnie nie jest właścicielem nieruchomości, a materiał TVN odbiera "jako próbę manipulacji, szkalowania i podważania dobrego imienia". Pozwał TVN SA i autora materiału Bertolda Kittela, żądając przeprosin, sprostowania i wpłaty na cel społeczny.

Banaś wydał również oświadczenie, że wszystkie nieruchomości nabył "w sposób uczciwy i zgodny z prawem, w tym również kamienicę, która stała się powodem ataku na jego osobę".

Resort finansów zawiadomił w sprawie kamienicy prokuraturę. Podobne zawiadomienie złożył rzecznik Platformy Obywatelskiej Jan Grabiec. 

W związku ze sprawą Centralne Biuro Antykorupcyjne dokonało licznych przeszukań w domu Mariana Banasia, siedzibie NIK i innych miejscach powiązanych z Banasiem. Szef Izby pisał nawet w tej sprawie do marszałek Sejmu Elżbiety Witek, twierdząc, że to "naruszanie konstytucyjnej zasady niezależności NIK".

Służby zainteresowały się także synem prezesa NIK.

W kolejnych miesiącach Marian Banaś i Najwyższa Izba Kontroli wydali serię raportów z kontroli w rządowych instytucjach, uderzających w kluczowe programy gospodarcze.

W dokumentach podważano kondycję budżetu, wskazywano na kreatywną księgowość rządu ws. obsługi długu publicznego, zwracano także uwagę na nieprawidłowości dotyczące tzw. tarczy antykryzysowej.

Głośna była także sprawa tzw. wyborów kopertowych, czyli wyborów prezydenckich z maja 2020 roku, które się nie odbyły, a kosztowały budżet państwa 70 mln złotych. Według NIK, nie było podstaw prawnych do tego, by premier Mateusz Morawiecki wydał Poczcie Polskiej i Polskiej Wytwórni Papierów Wartościowych jakiekolwiek polecenia związane z przygotowaniami i realizacją wyborów. Co więcej, Izba skierowała do prokuratury zawiadomienia o możliwości popełnienia przestępstwa przez premiera Mateusza Morawieckiego, wicepremiera Jacka Sasina i szefa MSWiA Mariusza Kamińskiego.

W przyszłym tygodniu natomiast Marian Banaś miał ujawnić nieprawidłowości dot. działań rządu w ramach zwalczania koronawirusa - chodzi o marnowanie publicznych pieniędzy np. przy produkcji maseczek i organizacji ochrony zdrowia.

Dodatkowo Marian Banaś miał ujawniać kolejne nieprawidłowości dot. nieudanej inwestycji, jaką miała być budowa elektrowni w Ostrołęce. W tej inwestycji utopiono grubo ponad miliard złotych.

Materiał zawierał linki partnerów reklamowych