​Ministerstwo Finansów zawiadamia prokuraturę w sprawie krakowskiej kamienicy Mariana Banasia - dowiedzieli się dziennikarze RMF FM. Generalny Inspektor Informacji Finansowej złożył w białostockiej prokuraturze obszerne doniesienie. Urzędnicy resortu odkryli także tajemnicze przepływy finansowe.

Doniesienie dotyczy braci K., czyli ludzi, którzy wynajmowali kamienicę Mariana Banasia - obecnego prezesa Najwyższej Izby Kontroli, a wcześniej wiceministra i ministra finansów.

Całość objęta jest tajemnicą informacji finansowej. Naszemu dziennikarzowi udało się jednak ustalić, że zawiadomienie dotyczy wyjątkowo niskiego czynszu, który bracia K. płacili Banasiowi. Ówczesne przepisy mówiły, że tak niski czynsz też jest korzyścią, z której trzeba się z państwem rozliczyć. Panowie tego nie zrobili, stąd doniesienie do prokuratury. 

Urzędnicy Ministerstwa Finansów odkryli też niejasne przepływy sporych sum między Marianem Banasiem a braćmi K. Nie są to opłaty za wynajem nieruchomości.

Wiadomo, że z resortu finansów trafiło do prokuratury ponad sto stron - to zawiadomienia, uzasadnienia i załączniki. Zakres zawiadomienia jest "przedmiotowo i podmiotowo zgodny" z zawiadomieniem rzecznika Platformy Obywatelskiej Jana Grabca, przesłuchanego dziś w Białymstoku. Grabiec twierdzi, że w związku ze zbyciem kamienicy w Krakowie prezes NIK mógł zaniżyć podatek. 

Oświadczenie majątkowe Mariana Banasia

Minister Banaś wpisał do oświadczenia majątkowego: dwa domy - jeden o powierzchni 200 mkw., drugi - 50 mkw.; trzy mieszkania o powierzchni 76 m.kw., 71 mkw. i 40 mkw.; grunty rolne o powierzchni 7 tys. mkw.; kamienicę o powierzchni 400 mkw. Kamienicę oraz dwa mniejsze mieszkania Banaś wynajmował, co rocznie przynosiło dochód 65 700 zł.

Za wynajem kamienicy Marian Banaś pobierał więc nieco ponad 5000 złotych miesięcznie. "Gazeta Wyborcza", powołując się na ekspertów od wyceny nieruchomości, szacowała, że cena wynajmu powinna wynosić miesięcznie 15 tysięcy.

Kwota była niższa z prostego powodu: zawarłem umowę przedwstępną i właśnie to, że najemca miał kupić tę kamienicę, spowodowało, że zgodziłem się na niższy czynsz, że pozostałe należności zostaną rozliczone przy sprzedaży kamienicy - wyjaśniał szef NIK. 

ZOBACZ: Oświadczenie Mariana Banasia: Wszystkie nieruchomości nabyłem w sposób uczciwy

Problemy Mariana Banasia zaczęły się po materiale "Superwizjera"

Marian Banaś trafił na medialne czołówki w drugiej połowie września po reportażu dziennikarza "Superwizjera" TVN Bertolda Kittela, który m.in. przyjrzał się oświadczeniom majątkowym obecnego szefa NIK.

Do oświadczenia Banaś - o którym, według materiału "Superwizjera", mówi się, że ma w Prawie i Sprawiedliwości przydomek "Pancerny Marian" - wpisał m.in. położoną na krakowskim Podgórzu kamienicę o powierzchni 400 metrów kwadratowych.

W kamienicy - jak ujawniono w reportażu - mieści się niewielki pensjonat, oferujący gościom pokoje na godziny.

Reporterzy "Superwizjera" postanowili sprawdzić, jak działa taki interes, udając klientów. Wnętrze pokoju potwierdziło wcześniejsze domysły - wielkie łóżko i ściany wyłożone lustrami. Przy recepcji pracownica nie sprawdziła tożsamości reporterów, nie zarejestrowała transakcji w kasie fiskalnej i nie wydała paragonu. Po wizycie nie został praktycznie żaden ślad - relacjonował 21 września portal tvn24.pl.

W 2016 roku Marian Banaś zadeklarował - jak doniósł "Superwizjer" - że sprzeda kamienicę, a w dokumentach sądowych odnotowana została umowa przedwstępna.

Okazuje się, że niedoszłym nabywcą jest młody, zaledwie 30-letni Dawid O., który jednocześnie prowadzi pensjonat w kamienicy ministra - podkreślał tvn24.pl.

ZOBACZ: Morawiecki o szefie NIK: Jeżeli raport CBA będzie niekorzystny, być może zadzwonię do Banasia

Reporter "Superwizjera", chcąc porozmawiać z Dawidem O., udał się do pensjonatu.

W recepcji siedział znacznie starszy mężczyzna, który liczył pieniądze. Zachowywał się, jakby był szefem pensjonatu. Odmówił jednak rozmowy z dziennikarzem na temat kamienicy - relacjonował portal.

Na pytanie o działalność gospodarczą bez paragonów mężczyzna zareagował jednak nerwowo, a po chwili zaproponował: Kurde. A może niech pan poczeka, ja zadzwonię do Banasia.

W trakcie połączenia przekazał rozmówcy, że w pensjonacie zjawił się z pytaniami dziennikarz TVN, ale rozmówca - do którego obwieszony złotem mężczyzna zwracał się na "ty" - nie chciał z reporterem rozmawiać.

Człowieka spotkanego w recepcji Bertold Kittel zidentyfikował jako Janusza K., pseudonim "Paolo".

Portal tvn24.pl pisał o nim i jego bracie Wiesławie, że "są znanymi w Krakowie przestępcami, którzy zajmują się w stolicy Małopolski prowadzeniem agencji towarzyskich".

W 2005 roku brali udział w krwawych porachunkach między grupami sutenerów. Uzbrojeni w niebezpieczne przedmioty bandyci starli się w rejonie krakowskiego Kazimierza. W wydarzeniach ranny został policjant. Za udział w pobiciu z użyciem niebezpiecznego narzędzia obaj bracia zostali prawomocnie skazani - donosił portal.

Bezpłatny urlop prezesa Najwyższej Izby Kontroli

Po publikacji materiału "Superwizjera" szef NIK oświadczył, że nie zarządzał pokazanym w reportażu hotelem, obecnie nie jest właścicielem nieruchomości, a materiał TVN odbiera "jako próbę manipulacji, szkalowania i podważania dobrego imienia". W konsekwencji pozwał do sądu TVN SA i autora materiału.

Pod koniec września Marian Banaś udał się na urlop bezpłatny do czasu zakończenia postępowania kontrolnego CBA w sprawie jego oświadczeń majątkowych, które zostało wszczęte w połowie kwietnia.

Centralne Biuro Antykorupcyjne poinformowało 16 października, że zakończyło kontrolę oświadczeń majątkowych Banasia. Rzecznik ministra koordynatora służb specjalnych Stanisław Żaryn stwierdził wówczas, że nie może udzielać informacji o ustaleniach kontroli, w tym o zastrzeżeniach CBA. Tego samego dnia prezes NIK w przekazanym oświadczeniu poinformował, że zakończył urlop bezpłatny i przystępuje do wykonywania obowiązków w Najwyższej Izbie Kontroli.

PRZECZYTAJ: Wygody lokalowe Mariana Banasia. Kupił atrakcyjne mieszkanie w Warszawie, zajmował służbowe

Opracowanie: