Sean "Diddy" Combs nie opuści aresztu przed ogłoszeniem wyroku w swoim procesie. Sędzia federalny nie zgodził się na zwolnienie rapera za kaucją. "Król hip-hopu" ma jednak powody do zadowolenia – został oczyszczony z najpoważniejszych zarzutów dotyczących handlu ludźmi i spisku w celu wymuszenia, za które groziło mu dożywocie. Uznano go jednak winnym lżejszych przestępstw związanych z prostytucją.
- Obrońcy nie zdołali udowodnić, że raper nie stanowi zagrożenia dla społeczeństwa.
- "Diddy" został oczyszczony z zarzutów o spisek mający na celu wymuszenie okupu i handel ludźmi.
- Muzyka uznano za winnego dwóch zarzutów dotyczących transportu w celu uprawiania prostytucji.
- Przeczytaj dalszą część artykułu, aby dowiedzieć się, jaka kara grozi raperowi.
Sędzia federalny odrzucił wczoraj wniosek obrońców Seana "Diddy'ego" Combsa o zwolnienie z aresztu przed ogłoszeniem wyroku. Raper będzie oczekiwał na wyrok w areszcie na Brooklynie.
Podczas rozprawy w sądzie federalnym na Manhattanie sędzia Arun Subramanian uzasadnił to licznymi dowodami przedstawionymi w trakcie procesu, wskazującymi na akty przemocy, których miał się dopuścić oskarżony.
Niemożliwe jest, aby oskarżony przedstawił jasne i przekonujące dowody, że nie stanowi żadnego zagrożenia - stwierdził sędzia.
Prokuratorzy również apelowali o niezwalnianie muzycznego potentata za kaucją, twierdząc, że wciąż stanowi zagrożenie dla społeczeństwa. Powoływali się m.in. na zeznania kobiety występującej pod pseudonimem Jane. Jak zeznała, w 2024 roku Combs napadł na nią i zmusił do seksu z męską prostytutką, mimo że był już objęty federalnym śledztwem.
Agencja Reutera podkreśla, że decyzja 12 ławników była ogólnie zwycięstwem byłego miliardera, znanego z promowania hip-hopu w amerykańskiej kulturze. Sędziowie przysięgli uznali go za winnego dwóch zarzutów dotyczących transportu w celu uprawiania prostytucji. Combs uniknął natomiast oskarżeń o spisek mający na celu wymuszenie okupu i handel ludźmi w celach seksualnych, w tym wobec jego dwóch byłych partnerek: piosenkarki rhythm and bluesa Cassandry "Cassie" Ventury oraz Jane.
Combs, niegdyś słynący z organizowania wystawnych przyjęć dla kulturalnej elity w luksusowych miejscach, takich jak Hamptons na Long Island i Saint-Tropez na Lazurowym Wybrzeżu, nie przyznał się do żadnego z pięciu zarzutów. W przypadku skazania grozi mu maksymalnie po dziesięć lat więzienia za każde z dwóch oskarżeń dotyczących prostytucji.
Adwokaci rapera argumentowali, że dwa lata pozbawienia wolności powinny stanowić górną granicę kary.


