Rodziny bliskich, którzy zginęli w katastrofie statku El Faro, piszą list do Narodowej Rady Bezpieczeństwa Transportu i domagają się ujawnienia zapisu czarnej skrzynki. Śledczy - jak ustalił korespondent RMF FM Paweł Żuchowski - zasłaniają się przepisami. Na pokładzie statku byli także Polacy.

Rodziny bliskich, którzy zginęli w katastrofie statku El Faro, piszą list do Narodowej Rady Bezpieczeństwa Transportu i domagają się ujawnienia zapisu czarnej skrzynki. Śledczy - jak ustalił korespondent RMF FM Paweł Żuchowski - zasłaniają się przepisami. Na pokładzie statku byli także Polacy.
Zatopiony El Faro /NTSB / HANDOUT /PAP/EPA

Nie wiadomo jeszcze, co zapisała czarna skrzynka, bo takich informacji nie udziela Narodowa Rada Bezpieczeństwa Transportu. Eksperci informują, że trwa badanie urządzenia, które niedawno wydobyto z dna Morza Karaibskiego.

Rodziny otrzymały już jednak informacje, że w późniejszym terminie dostarczone zostaną im spisane fragmenty rozmów kapitana ze strażą przybrzeżną. Dialog przeprowadzono w czasie huraganu, gdy statek tonął. Rodziny są oburzone.

Jak przekazano naszemu dziennikarzowi, bliscy wysłali już pismo z prośbą o wyjaśnienie, co dokładnie stoi na przeszkodzie, by usłyszeli, co działo się na pokładzie w ostatnich minutach tego rejsu. Obawiają się, że ktoś chce coś ukryć. I dlatego oczekują zmiany decyzji w tej sprawie.

Rodziny chcą wiedzieć przede wszystkim, dlaczego kapitan mimo ostrzeżeń płynął w sam środek huraganu. Już wyruszając w rejs z jednego z portów na Florydzie dowodzący jednostką wiedział, że burza tropikalna przeistacza się w huragan i warunki do żeglugi będą bardzo złe.

El Faro zatonął 1 października. Po awarii napędu płynący z Jacksonville na Florydzie do San Juan na Puerto Rico statek utracił zdolność manewrową i poszedł na dno. Nie ocalał nikt spośród łącznie 33 członków załogi - 28 Amerykanów i 5 Polaków z ekipy pomocniczej.

APA