Nazwa państwa Izrael nie pojawia się na cyfrowych mapach chińskich potentatów internetowych Baidu i Alibaba – poinformował dziennik „The Wall Street Journal”.

Baidu to odpowiednik wyszukiwarki Google, z której korzysta 2/3 internautów w Chinach. Alibaba jest jednym z największych sklepów internetowych o globalnym zasięgu, którego przychody sięgają 800 mld dolarów rocznie.

Jak zaznacza "WSJ" wymazanie nazwy Izraela z map jest "dwuznacznością, która pasuje do niejasnej dyplomacji Pekinu w regionie i kontrastuje z jego ogólną dbałością o mapy".

Na mapach wyświetlanych w Baidu - jak podaje amerykański dziennik - widoczne są "międzynarodowo uznane granice Izraela, a także terytoria palestyńskie i kluczowe miasta", ale brak na nich nazwy kraju.

W mapach Alibaby także nie ma nazwy Izraela, chociaż "nawet małe kraje, takie jak Luksemburg, są wyraźnie oznaczone". "WSJ" zaznacza, że żadna z firm nie odpowiedziała na pytania o przyczyny zmiany dokonanej na publikowanych na swoich stronach mapach.

Dziennik wskazuje, że chińskie władze przez lata niezwykle skrupulatnie tępiły wszelkie adnotacje na mapach, które nie odpowiadały linii ideologicznej Pekinu. "WSJ" przypomina o wysokich grzywnach nakładanych np. na sieci hoteli, które nie uwzględniały na swoich mapach internetowych roszczeń terytorialnych Pekinu i "pomijały dziewięciokropkową linię rozciągającą się wokół Morza Południowochińskiego, która nie jest uznawana na arenie międzynarodowej".

W komentarzach pojawia się opinia, że posunięcie chińskich potentatów internetowych ma związek z konfliktem pomiędzy Hamasem a Izraelem. W odpowiedzi na atak Palestyńczyków 7 października wojsko izraelskie podjęło odwetowe działania, dokonując bombardowań Strefy Gazy z powietrza i z ziemi.