Jeśli kogoś nie wystraszyły zające Frankensteina, ma teraz szansę na ponowne zmierzenie się z lękami poprzez spotkanie gryzonia jak z horroru: wiewiórki-zombie terroryzują głównie wyobraźnię mieszkańców Stanów Zjednoczonych i Kanady. Choć widok wiewiórek może budzić niepokój, naukowcy zapewniają: to efekt działania wirusów, które nie stanowią zagrożenia dla ludzi.
Mieszkańcy amerykańskiego stanu Maine oraz Kanady coraz częściej zgłaszają obecność wiewiórek z licznymi, często krwawiącymi guzami na ciele. Podobne przypadki dotyczą królików z naroślami przypominającymi "czarne rogi" lub brodawkowate wyrośla. W mediach społecznościowych pojawiły się określenia "wiewiórki-zombie" i "zające Frankensteina", które szybko zyskały popularność.
Za niepokojące zmiany na ciele zazwyczaj uroczych ssaków odpowiadają dwa różne wirusy. W przypadku wiewiórek jest to tzw. squirrel fibroma virus (SFV), należący do rodziny pokswirusów. Powoduje on powstawanie łagodnych guzów (fibrom), najczęściej na głowie i kończynach zwierząt. U zajęcy podobne objawy wywołuje wirus brodawczaka (Shope papillomavirus), który prowadzi do powstawania charakterystycznych narośli, przypominających rogi.
Oba wirusy przenoszone są głównie przez ukąszenia komarów i pcheł, ale możliwa jest także transmisja przez bezpośredni kontakt między zwierzętami. Najczęściej chorują wiewiórki oraz zające.


