Dwa dni po akcji rosyjskich komandosów, którzy odbili z rąk czeczeńskich terrorystów 750 zakładników przetrzymywanych w teatrze na Dubrowce, coraz głośniej mówi się o pyrrusowym zwycięstwie. Rosyjscy generałowie uważają akcję specnazu za sukces, jednak opinia międzynarodowa ma wątpliwości.

Cena operacji jest przerażająca. Według najnowszych, oficjalnych danych zginęło 117 zakładników. Większość z nich zatruło się gazem, którego użyły siły specjalne (zdaniem lekarzy tylko jeden cywil miał ranę postrzałową). W szpitalach wciąż przebywa 646 osób. 150 z nich jest w bardzo ciężkim stanie, 45 w krytycznym.

Oficjalnie jednostki specjalne otrzymały rozkaz rozpoczęcia szturmu, ponieważ terroryści zaczęli rzekomo rozstrzeliwać zakładników. Tej wersji nie potwierdzają jednak zeznania uwolnionych.

Rodziny poszkodowanych nieustannie szturmują bramy moskiewskich szpitali. Na próżno: Dowiedzieliśmy się, że mój krewny jest w departamencie do spraw walki z terroryzmem, ale nie wiem nawet, w jakim jest stanie. Chciałbym się dowiedzieć, jak się czuje - mówiła kobieta, stojąca przed bramą jednego ze szpitali.

Lekarze twierdzą, że szpitale nie były przygotowane do przyjmowania osób z objawami zatrucia. Brakowało m.in. aparatów tlenowych. Co więcej, nawet lekarzom zajmującym się byłymi zakładnikami nie powiedziano, jakiego konkretnie użyto gazu. Prawdopodobnie znacznie utrudnia to ratowanie rannych.

Według naczelnego anestezjologa Moskwy był to zwykły środek stosowany do znieczulenia ogólnego. Innego zdania jest rosyjski ekspert Lew Fiodorow. Według niego jednostki specjalne użyły broni chemicznej.

Przypomnijmy: w sobotę nad ranem komandosi zaatakowali teatr w Moskwie, w którym kilkudziesięciu terrorystów czeczeńskich od środy przetrzymywało blisko tysiąc zakładników. W czasie szturmu zginęło 50 terrorystów, w tym ich przywódca Mowsar Barajew oraz wszystkie kobiety uczestniczące w akcji. Dwóch napastników aresztowano.

09:00