Hiszpańska społeczność piłkarska pogrążona jest w głębokim smutku po tragicznej śmierci 44-letniego trenera Fernando Martina oraz trójki jego dzieci. Do katastrofy doszło w piątkowy wieczór, gdy wycieczkowy statek, którym podróżowała rodzina, zatonął w pobliżu indonezyjskiej wyspy Padar - części słynnego Parku Narodowego Komodo.
- Więcej infromacji z Polski i ze świata znajdziesz na stronie głównej RMF24.pl.
Według informacji przekazanych przez Fathura Rahmana, szefa Biura Poszukiwawczo-Ratowniczego Maumere, na pokładzie feralnej jednostki znajdowało się łącznie 11 osób. Wśród nich była sześcioosobowa rodzina Martinów, czterech członków załogi oraz lokalny przewodnik.
Statek - płynący z wyspy Komodo do Padar - napotkał poważne problemy techniczne. Jak wynika z relacji, doszło do awarii silnika, a wzburzone morze doprowadziło do wywrócenia się łodzi.
Dramatyczne chwile rozegrały się w nocy, gdy turyści walczyli o życie na otwartym morzu. Na szczęście przepływająca w pobliżu łódź zdołała uratować siedem osób, w tym żonę trenera, Andreę, oraz jego córkę Mar. Niestety, Fernando Martin oraz trójka jego dzieci nie przeżyli katastrofy. Ich śmierć potwierdziły lokalne władze.


