W tym roku świadectwa maturalne będą wystawiane 14 lipca – podano na stronach internetowych Centralnej Komisji Egzaminacyjnej. Dla maturzystów może to być jednak za późno, aby składać podania na wyższe uczelnie.

Wiceminister edukacji Jarosław Zieliński przyznał, że data opublikowana przez Centralną Komisję Egzaminacyjną nie była konsultowana z jego resortem i sprawę wyjaśni: W środę zechcę ogłosić decyzję do kiedy Okręgowe Komisje Egzaminacyjne wydadzą świadectwa maturalne. Chciałbym, aby było to możliwe do 10, tak jak wcześniej zakładaliśmy. Nie chcę jednak podejmować decyzji niewykonalnej.

Jak przyznał wiceszef resortu, w ministerstwie było dyskutowane nawet tak kuriozalne wyjście z tej sytuacji jak odłożenie rekrutacji na jesień. Minister zarzeka się, że jest temu przeciwny jednak nie pozostawia pewności, że tak nie będzie.

Rzecznik Uniwersytetu Śląskiego na pytanie reportera RMF czym są nowe przepisy odpowiada krótko - dużym zamieszaniem. Całkowicie zmienia się już dawno przygotowany i opracowany kalendarz przyjmowania nowych studentów na uczelnie: Przyjmowaliśmy wstępnie, że wszelkie dokumenty od kandydatów będziemy przyjmować od 8 maja do 14 lipca. Już wiadomo, że to niemożliwe, skoro uczniowie mają dostać świadectwa właśnie w połowie lipca. Termin przyjęć trzeba zatem przedłużyć, tak samo jak termin ewentualnych odwołań. W końcu może się okazać, że całych wakacji nie wystarczy, aby zakończyć rekrutację.

Skąd się biorą te opóźnienia? Wydaje się, że ministerstwo zapomniało trochę o wprowadzonej reformie, która zakłada że od tego roku maturę zdają jednocześnie uczniowie wszystkich szkół ponadgimnazjalnych, czyli liceów i techników. Daje to ponad 100 tysięcy maturzystów więcej niż w roku ubiegłym. Trzeba więcej czasu na sprawdzanie prac. Maturzystów to jednak nie przekonuje:

Uczniowie o zamieszaniu głośno mówią na szkolnym korytarzu. A jak całą sprawę komentuje się w ciszy dyrektorskiego gabinetu? Posłuchaj: