Nauczyciele z Pomorza i Kujaw nie chcą sprawdzać maturalnych prac z angielskiego. Kłopot mogą mieć też absolwenci techników - nie wiadomo, kto sprawdzi ich przygotowanie zawodowe - obawia się "Gazeta Pomorska".

Do matury z angielskiego chce w całej Polsce przystąpić ponad 322 tys. uczniów. Ponieważ liczba ta jest dużo większa niż w ubiegłym roku, trzeba dużo więcej egzaminatorów. Jesienią, gdy miały ruszyć szkolenia dla nich, nie było chętnych.

Okręgowa Komisja Egzaminacyjna w Gdańsku w ubiegłym tygodniu wysłała więc anglistom imienne listy z prośbą, żeby nie odmawiali pomocy. My nie czekamy na listy. Czekamy na informację, ile nam zapłacą - mówi nauczycielka jednego z bydgoskich liceów ogólnokształcących. W ubiegłym roku było 8 złotych brutto za jedną pracę (tylko poloniści mogli liczyć na 10). Narzekali, że za mało pieniędzy, za duża odpowiedzialność, za duże tempo. Co trzeci z przeszkolonych anglistów nie chciał sprawdzać maturalnych testów.

Ministerstwo Edukacji zapowiada, że w tym roku podniesie wynagrodzenie za sprawdzanie maturalnych prac, ale wciąż nie zdradza, o ile.

Będzie problem ze znalezieniem chętnych do pracy - przewiduje Ryszard Rowiński, dyrektor Wydziału Kształcenia Ponadgimnazjalnego w bydgoskim kuratorium oświaty. Boi się nie tylko o majowe egzaminy maturalne, ale też o czerwcowe egzaminy zawodowe. W tym roku po raz pierwszy absolwenci techników, żeby dostać dyplom, będą musieli stanąć przed specjalnie przeszkolonymi egzaminatorami, zdać testy teoretyczne i egzamin praktyczny.