Pojutrze rada Narodowego Funduszu Zdrowia wyda opinię o kandydacie na nowego prezesa Funduszu. Ma nim zostać poseł PiS Andrzej Sośnierz. O tym, że Prawo i Sprawiedliwość nie pała szczególną miłością do obecnego prezesa - Jerzego Millera - wiadomo od dawna.

PiS od dawna też szukał pretekstu, który pozwoli odwołać go ze stanowiska. Do niedawna był nim brak porozumienia między resortem zdrowia a NFZ w sprawie podwyżek dla lekarzy. Ale porozumienie w końcu udało się zawrzeć i pracownicy służby zdrowia dostaną od 1 października obiecane pieniądze. 30 proc. więcej dla zatrudnionych na etatach i na kontraktach, zarówno w publicznych, jak i niepublicznych placówkach medycznych

Oczywiście porozumienie nie oznacza, że Miller na stanowisku zostanie. Trzeba będzie tylko poszukać innego uzasadnienia dla jego dymisji. Premier, tak jak zapowiedział, odwoła prezesa Funduszu. Niestrudzenie lobbowali za tym posłowie PiS, którzy zarzucają Millerowi niekompetencje.

Ale tu pojawia się kolejny absurd. Ten sam premier proponuje temu samemu prezesowi stanowisko wiceministra finansów. A to mogłoby oznaczać, że albo Miller wcale niekompetentny nie jest, albo że na stanowisku w resorcie finansów można być kiepskim urzędnikiem.

Na stanowisko Millera przyjdzie Andrzej Sośnierz, za którym Religa - delikatnie mówiąc - nie przepada i prędzej czy później dojdzie do konfliktu. Jeśli te dwie osoby nie będą mogły razem pracować, same będą musiały podjąć decyzję - tłumaczy Jolanta Szczepińska z PiS-u. Przekładając jej słowa na język mniej dyplomatyczny, oznacza to, że któryś z panów będzie musiał odejść. W tym przypadku pozycja Religii jest o wiele słabsza.