"Bajki, bzdury, znowu to samo", "opowieści o wielkich systemach i mapach drogowych, a dla nas znowu nic" - tak protestujący w Sejmie niepełnosprawni i ich opiekunowie komentują przedstawione dziś przez minister pracy Elżbietę Rafalską szczegóły planu wsparcia, dotyczącego między innymi daniny solidarnościowej. Jej wprowadzenie kilka tygodni temu zapowiedział premier Mateusz Morawiecki.

Przedstawione dziś w Sejmie propozycje rządu wywołały u protestujących wielkie emocje i wzburzenie - zwłaszcza brak deklaracji spełnienia podstawowego ich postulatu: dodatku 500 złotych.

Razem oglądaliśmy te konferencję, i usłyszeliśmy, że pieniądze mają iść znów do fundacji i do stowarzyszeń, że jakaś tam mapa drogowa została stworzona, że jakieś budowanie systemu. My tutaj jesteśmy w innej sprawie - mówi Iwona Hartwich z Komitetu Protestacyjnego Rodziców Osób Niepełnosprawnych.

Protestujących oburzyła też danina solidarnościowa, czyli zbieranie pieniędzy na budowę systemu od najbogatszych. Nie powinni tego płacić - komentują protestujący. Powinni się zbuntować, nie płacić, bo dla nas i tak nic nie trafi - dodają. 

Protestujący podkreślają, że przedstawiony plan wsparcia niepełnosprawnych nic nie zmienia i zostają w Sejmie.

Powiedzmy sobie otwarcie Polska nie rozumie, każdy rząd polski nie rozumie, na czym to wszystko polega, na czym polegają potrzeby osób niepełnosprawnych. Zaczynamy budowę systemu od tyłu, znowu się nachapią fundacje i stowarzyszenia, a do nas żadne środki nie trafią - komentuje z kolei syn liderki protestujących w Sejmie Iwony Hartwich, Kuba. Pani minister Rafalska musi sobie uświadomić, że w każdym kraju UE system (wsparcia osób niepełnosprawnych - PAP) jest budowany (...) od świadczeń dla takiej osoby, takich świadczeń, za które ta osoba zabezpieczy sobie życie. Później takiej osobie dawane jest mieszkanie, następnie samochód wlewane jest tylko paliwo, później taka osoba dostaje asystenta, z którym idzie gdzie chce i są spełniane jej marzenia, pasje, idzie do szkoły i jest wypuszczona na rynek pracy - podkreślił.

Oskarżam, mówię poważnie, oskarżam ten rząd i poprzednie rządy, że protestujący w Sejmie są w takim stanie (...), bo nie ma rehabilitacji i nie będzie przez długi czas; oni nie doczekają do wprowadzenia tych systemów - mówi protestujący w Sejmie ojciec.

Jedna z matek zaapelowała do społeczeństwa, by "zrobić wszystko, by w nadchodzących wyborach żadna osoba z PiS nie weszła do samorządu". W reakcji na jej słowa Iwona Hartwich powiedziała, że "protest nie jest polityczny". Ale rząd pokazuje gdzie jest miejsce niepełnosprawnych - na marginesie - oceniła inna z protestujących.

"Robią z nas imbecyli"

Protest będzie trwał, dopóki nie zostanie rozwiązany pierwszy postulat, czyli chodzi o tą kwotę, która ma wpłynąć do portfeli osób niepełnosprawnych i niesamodzielnych. Po to tu jesteśmy. Pani minister i cały rząd ciągle idzie na okrętkę i mówi nam coś, byleby nie dać pieniędzy dla osób niepełnosprawnych - mówi jedna z protestujących.

Cały czas to samo, takie mydlenie oczu! Robią z nas imbecyli, debili, gorzej jak w Rosji. Gorzej jak Putin zasłaniają nam oczy wszystkim - dodaje inna z protestujących.

Protest opiekunów osób niepełnosprawnych i ich podopiecznych trwa od 18 kwietnia. Protestujący zgłaszali dwa postulaty - zrównania renty socjalnej z minimalną rentą z tytułu niezdolności do pracy oraz wprowadzenia dodatku "na życie", zwanego też "rehabilitacyjnym" dla osób niepełnosprawnych niezdolnych do samodzielnej egzystencji po ukończeniu 18. roku życia w kwocie 500 złotych miesięcznie; zaproponowaliby dodatek był wprowadzany krocząco: od września 2018 r. 250 zł, od stycznia 2019 roku - dodatkowo 125 zł i od stycznia 2020 r. również 125 zł.

(m/ł)