Ponad jeden promil alkoholu w wydychanym powietrzu miała lekarka ze szpitala w Łomży na Podlasiu. Kobieta została zatrzymana przez policję. O sprawie powiadomił ją syn pacjenta, któremu wycięto wyrostek robaczkowy. Mężczyzna zmarł po przebudzeniu.

Syn zmarłego powiedział, że rozmawiając z lekarką wyczuł "od niej alkohol". Policjanci zbadali lekarkę jedynie alkomatem, gdyż kobieta nie zgodziła się na badanie krwi, tłumacząc, że źle się poczuła. Funkcjonariusze o sprawie powiadomili prokuraturę i na polecenie prokuratorów odstąpili od dalszych czynności.

Dyrekcja szpitala jest innego zdania i przychyla się do tłumaczeń lekarki. Również nikt z zespołu medycznego, który operował zmarłego, nie zgłaszał żadnych zastrzeżeń do jej pracy.

Przed południem, po policyjnych poszukiwaniach, lekarka została zatrzymana. Teraz prokuratura może postawić jej dwa zarzuty: Nieumyślnego spowodowania śmierci wskutek ewentualnego błędu w sztuce, jak również narażenia pacjentów - powiedział reporterowi RMF Tadeusz Marek z Prokuratury Okręgowej w Łomży.