Po południu mają zakończą się badania gęstości gruntu w miejscu, gdzie doszło do katastrofy na budowie II linii metra. Od ich wyników zależy, kiedy wszyscy ewakuowani mieszkańcy okolicy będą mogli wrócić do swoich domów.

Wiceprezydent Warszawy Jacek Wojciechowicz poinformował, że jutro do biurowca przy ulicy Marszałkowskiej będą mogli wrócić pracownicy firm. W poniedziałek rano ma być wydana decyzja powiatowego inspektora nadzoru budowlanego o dopuszczeniu tego budynku do użytkowania. On jest stabilny, więc może być użytkowany  - stwierdził. Dodał, że ewakuowani mieszkańcy bloków przy Szkolnej i Świętokrzyskiej mogą wrócić do siebie nawet dopiero za kilka dni. Wczoraj na powrót do domów pozwolono tylko mieszkańcom 20 lokali w kamienicy, która stoi najdalej od miejsca awarii.

Jak powiedział wiceprezydent Warszawy Jacek Wojciechowicz, na miejscu zakończyły się prace zabezpieczające, a budynek jest stabilny. Poinformował też, że przywrócono już dostawy wody i elektryczności do większości budynków położonych w pobliżu osuwiska. Z kolei dostawy gazu i ciepła zostaną według przewidywań wznowione we wtorek lub środę.

Przyczynę piątkowego osunięcia się gruntu badają cztery zespoły ekspertów. Wojciechowicz zdementował pogłoski, by przyczyną było mechaniczne uszkodzenie wodociągu. Po raz kolejny zwrócił uwagę, że osuwisko powstało w miejscu, gdzie nie prowadzono prac - między ścianą budowanej stacji metra a ścianą budynku.

Eksperci: To wygląda na błąd człowieka

Antoni Tajduś z krakowskiej Akademii Górniczo-Hutniczej uważa, że osunięcie ziemi to efekt błędu przy budowie metra. Należało przewidzieć, że tam znajduje się gdzieś w pobliżu ta rura i należało odpowiednio ją zabezpieczyć, tak to sobie wyobrażam - mówił w rozmowie z reporterem RMF FM Maciejem Grzybem. Być może nie przewidziano, że te przemieszczenia są na tyle duże, że mogą zniszczyć rurociąg. On znajdował się stosunkowo blisko prowadzonych prac i to jest problem - dodał. Podkreślił też, że kłopoty ściągnęli na siebie sami budowniczy metra, którzy zdecydowali się na prace na niewielkiej głębokości. Im płycej się kopie, tym możemy natrafić na więcej zagrożeń pochodzących od działalności ludzkiej i zagrożeń geologicznych - wyjaśnił.

Mirosław Rutkowski z Państwowego Instytutu Geologicznego również nie podziela przekonania wiceprezydenta stolicy o tym, że na budowie działano bez zarzutu. To jest paskudnie banalna awaria - powiedział. To się zdarza bardzo często. Słyszymy o tym, że operator koparki naruszył jakiś przewód i są wycieki gazu - dodał. Podkreślił, że cała sprawa nie ma nic wspólnego z geologią i jest najprawdopodobniej efektem czyjegoś błędu.


Mieszkańcy spędzili noc po katastrofie poza domem

400 metrów sześciennych ziemi osunęło się w piątek niedaleko dwóch bloków w pobliżu Świętokrzyskiej i Szkolnej. Konieczna była ewakuacja około stu osób. "Kazali nam uciekać w pośpiechu. Mówili, że jest zagrożenie życia" - opowiadali mieszkańcy.

Ewakuowane osoby nie mogły wrócić do domów w nocy z piątku na sobotę. Niektórzy zdecydowali się na nocleg w hotelach zarezerwowanych przez miasto. Reszta skorzystała z pomocy rodziny i znajomych.