Zaledwie 20 rodzin mogło wrócić już do swoich domów przy ulicy Marszałkowskiej w Warszawie po tym, jak w piątek zostały ewakuowane po katastrofie na budowie drugiej linii metra. Reszta będzie musiała poczekać nawet kilka dni. Służby muszą być pewne, że grunt pod budynkami jest stabilny.

Na powrót do domów pozwolono mieszkańcom 20 lokali tej części kamienicy, która jest oddalona od miejsca awarii i oddzielona dylatacją od reszty budynku.

Jak powiedział wiceprezydent Warszawy Jacek Wojciechowicz, na miejscu zakończyły się prace zabezpieczające, a budynek jest stabilny.

Pozostałe rodziny będą jednak musiały poczekać na wyniki badań gęstości gruntu, które zostaną przeprowadzone w niedzielę. I dopiero po wynikach tych badań będziemy mogli jednoznacznie powiedzieć, jakie jeszcze metody zabezpieczania powinny być zastosowane - mówił wiceprezydent Warszawy Jacek Wojciechowicz. Dopiero wtedy władze zdecydują, kiedy do mieszkań będą mogli wrócić pozostali lokatorzy.

Wojciechowicz poinformował także, że przywrócono dostawy wody i elektryczności do większości budynków położonych w pobliżu osuwiska. Z kolei dostawy gazu i ciepła zostaną według przewidywań wznowione we wtorek lub środę.

Wiceprezydent dodał, że przyczynę osunięcia się gruntu badają cztery zespoły ekspertów. Zdementował pogłoski, by przyczyną było mechaniczne uszkodzenie wodociągu. Zwrócił uwagę, że osuwisko powstało w miejscu, gdzie nie prowadzono prac - między ścianą budowanej stacji metra a ścianą budynku. Podkreślił, że jakkolwiek awaria spowodowała wstrzymanie prac przy tej jednej stacji, to budowane są inne stacje, trwa też drążenie tuneli.

Musieli błyskawicznie opuścić swoje domy

400 metrów sześciennych ziemi osunęło się niedaleko dwóch bloków w pobliżu Świętokrzyskiej i Szkolnej. Konieczna była ewakuacja około stu osób. "Kazali nam uciekać w pośpiechu. Mówili, że jest zagrożenie życia" - opowiadali mieszkańcy.

Ewakuowane osoby nie mogły wrócić już z piątku na sobotę na noc do domów. Niektórzy zdecydowali się na nocleg w hotelach zarezerwowanych przez miasto. Reszta skorzystała z pomocy rodziny i znajomych.