Wojewoda mazowiecki Wojciech Dąbrowski skierował do Rady Warszawy pismo z upomnieniem za piątkowe zamieszanie, podczas którego nie udało się odwołać Hanny Gronkiewicz-Waltz z funkcji prezydenta.

Teraz trzeba tylko czekać. Musi upłynąć kolejne 30 dni od upomnienia do wyręczenia Rady Warszawy i ostatecznego wygaszenia mandatu pani prezydent. Liczenie na to, że radni przejmą się wezwaniami wojewody jest z góry skazane na porażkę.

W tym czasie Hanna Gronkiewicz-Waltz może oczywiście sama zrezygnować lub poprosić premiera o uczynienie jej komisarzem, ale szanse zarówno na pierwsze, jak i drugie rozwiązanie są niewielkie. A co stanie się, gdy PiS zdecyduje się zastąpić Hannę Gronkiewicz-Waltz kuratorem? Czy urząd czeka blokada. I to w dosłownym tego słowa znaczeniu? Posłuchaj relacji reporterki RMF FM Agnieszki Milczarz:

Co nastąpi po 30 dniach?

Hanna Gronkiewicz-Waltz twierdzi, że jej pracownik został wprowadzony w błąd przez współpracownika wojewody, który podał zły termin składania oświadczeń. Odpowiedź wojewody na to jest krótka – to jeden wielki absurd. Wojciech Dąbrowski podkreśla, że każdy samorządowiec powinien umieć czytać przepisy i tyle. Na Mazowszu oświadczenia po czasie złożyły tylko 4 osoby. Reszta jakoś sobie poradziła. Zwalanie winy za opóźnienie na kogoś innego to niezbyt wyrafinowana próba odsunięcia odpowiedzialności od siebie.