25 lat temu w Stoczni Gdańskiej rozpoczął się strajk stoczniowców, który zmienił Polskę. Potem w kolejnych dniach do stoczniowców przyłączali się inni robotnicy w Trójmieście i w całym kraju.

Zaczęło się od postulatu przywrócenia do pracy w stoczni suwnicowej Anny Walentynowicz, zwolnionej za działalność w Wolnych Związkach Zawodowych.

Inicjatorami buntu było pięciu mężczyzn: Bogdan Borusewicz, Bogdan Feliks, Lech Wałęsą, Ludwik Prądzyński i Jerzy Borowczak.

Wspominali Jerzy Borowczak i Ludwik Prądzyński.

Zanim doszło do podpisania porozumień sierpniowych i powstania "Solidarności", reżimowa władza zaciekle walczyła, by rozpoczęty protest nie rozszerzył się na cały kraj. Odcinano połączenia telefoniczne, dezinformowano opinię publiczną. Odizolowanych stoczniowców wspomagali wówczas m.in. działacze Ruchu Młodej Polski. Posłuchaj wspomnień Arkadiusza Rybickiego:

Władzom nie udało się jednak powstrzymać strajku. Po kilku dniach przekształcił się on w masowy protest. Zawiązano wtedy międzyzakładowy komitet strajkowy. Rząd nie mógł już tego zlekceważyć i wysłał na rozmowy do Gdańska specjalną komisję rządową. Porozumienie osiągnięto po ponad dwóch tygodniach negocjacji. Stoczniowcy zwyciężyli.

Historyczny przywódca „Solidarności” Lech Wałęsa zapowiedział, że wystąpi ze związku po zakończeniu obchodów 25. rocznicy Sierpnia’80. Wałęsa oświadczył, że jest to już przesądzone. Jego zdaniem obecna „Solidarność” jest inna, lepsza, bardziej zawodowa. Ona się szkoli, ona kursy kończy, ale jest tak daleko inna, że nie pasujemy do siebie - powiedział były prezydent.

Dziś w "Faktach" powracamy do wydarzeń sprzed 25 lat, do strajku w Stoczni Gdańskiej, który zmienił świat.