Około 3.000 strażaków zmaga się w całej wschodniej Australii ze 100 pożarami buszu. Rosnąca temperatura i niska wilgotność powietrza grozi wymknięciem się wielu pożarów spod kontroli.

W Nowej Południowej Walii, najbardziej zaludnionym stanie Australii, płonie 95 pożarów. W całym stanie ogień strawił już 470 tys. hektarów, niszcząc kilkanaście domów.

Pożary buszu są naturalnym zjawiskiem w australijskiej przyrodzie, a pogorzeliska są niezbędne dla regeneracji wielu roślin. Ale urbanizacja piątego kontynentu sprawiła, że linia ognia podeszła bardzo blisko miast.

W zeszłym roku w okresie Bożego Narodzenia jeden z największych pożarów otoczył Sydney, 4-milionową metropolię. W sumie spłonęło 770 tys. hektarów i 109 domów.

Tegoroczny sezon pożarów także uchodzi za jeden z najgorszych ze względu na największą od prawie 100 lat suszę w kraju i stale utrzymujące się wysokie temperatury. Najwięcej pożarów wybucha jednak dopiero w grudniu i styczniu.

Rys. RMF

15:20