Do trzeciego w ciągu ubiegłego tygodnia zamachu terrorystycznego doszło wczoraj w Jerozolimie. Zginęły dwie osoby, w tym palestyńska samobójczyni. Policja twierdzi, że po raz pierwszy w historii izraelsko-palestyńskiego konfliktu zamachowcem była kobieta. Najprawdopodobniej studentka z uniwersytetu Al Najah z Nablusu na Zachodnim Brzegu.

Izraelskie władze obarczyły odpowiedzialnością za ten zamach, lidera Autonomii Palestyńskiej, Jasera Arafata: "Sądzę, że Arafat robi wszystko, by sankcje, które grożą mu ze strony Stanów Zjednoczonych zostały wprowadzone w życie. Autonomia Palestyńska to nie jest jedynie organizacja wspierająca działalność terrorystyczną. Ona sama jest związkiem terrorystycznym. Jesteśmy świadkami jak Tanzim, Islamski Dżihad, Hamas, Brygady Al-Aksa współpracują ze sobą" - mówił rzecznik izraelskiego premiera - Raanan Gissin. Dotychczas na punktach kontrolnych Izraelczycy nie rewidowali kobiet palestyńskich, żeby nie urazić uczuć religijnych. Od dziś jednak Izrael musi zaostrzyć tryb kontroli, co skomplikować może jeszcze bardziej sytuację. Zdaniem ekspertów w centrum Jerozolimy, policja powinna znacznie zwiększyć liczbę patroli z psami, wytresowanymi do wykrywania ładunków wybuchowych.

07:30