Kosztują ok. 30 mln dolarów i powinny służyć w liniach lotniczych 20-25 lat. Już jednak po niespełna 10 latach od wejścia do eksploatacji, dwa boeingi 787 zostały przeznaczone do zezłomowania. Czy rozebranie na części dreamlinerów to jedynie przypadkowa wydarzenie dotyczące tych egzemplarzy szerokokadłubowaca, czy też zwiastun zmian na rynku lotniczym?

Jak pisze na swojej stronie stacja CNN, dwie maszyny Boeing 787-8 Dreamliner weszły do służby w liniach Norwegian Air Shuttle w 2013 r.

Latem 2019 r. trafiły na stałe na lotnisku Prestwick w Szkocji, ponieważ należały do grupy 35 Boeingów 787 uziemionych wówczas z powodu problemów z łopatkami silnika, które pękały lub przedwcześnie korodowały. Już po usunięciu usterek dwie maszyny w Prestwick nie wzbiły się więcej w powietrze, bo nastała pandemia, która doprowadziła do bankructwa norweskiego właściciela dreamlinerów.

"Prestwick to naprawdę okropne miejsce do przechowywania samolotu, ponieważ jest tam zimno, mokro, deszczowo i wilgotno" - powiedział CNN specjalista z branży lotniczej.

Ponieważ konserwacja i przywrócenie do użytku dreamlienera kosztuje bardzo dużo, a nie znaleźli się chętni na odkupienie maszyn, zapadła decyzja o ich rozebraniu na części. 

Już kilka miesięcy temu obydwa boeingi 787 zostały pozbawione silników, spuszczono z nich także paliwo. Na początku marca ekipy fachowców rozpoczęły skrupulatny demontaż szerokokadłubowców wyprodukowanych w Seattle. W ocenie specjalistów do powtórnego wykorzystania nada się 90-95 proc. części pozyskanych z rozłożonego na elementy dreamlinera.

CNN przypomina, że na początku roku na złom poszedł zaledwie dziesięcioletni jumbo-jet - boeing 747 w wersji VIP-owskiej i to po zaliczeniu zaledwie 16 lotów. Podobny los spotkał niedawno kilka szerokokadłubowych airbusów A380. Czy to początek niepokojącego trendu szybkiego wycofywania z użytku największych maszyn pasażerskich - zastanawia się CNN w swoim artykule.