Przyjechał do Rotterdamu by rozwijać swoje pięściarskie umiejętności. Plany pokrzyżowała kontuzja barku. Piotr Drożyński postanowił więc rozpocząć pracę jako trener. Założył Polską Szkołę Boksu Husaria. Zajęcia prowadzi od roku, a pod jego okiem swoje umiejętności regularnie rozwija kilkunastoosobowa grupa naszych rodaków. Drożyński wraca jednak do Polski, bo chce powalczyć o swoje sportowe marzenia.

Kontuzje pokrzyżowały mi plany, musiałem zmienić kierunek - mówi mi Piotr Drożyński. Niepozorny, krótko ostrzyżony chłopak, który w Rotterdamie założył szkółkę bokserską. Przygodę z tym sportem zaczynał w Anglii. Później przeniósł się do Holandii. Za pracą, ale dalej trenował. Był także epizod z klubem Paco w Lublinie. Gdy przebywał u rodziny w Puławach ćwiczył w tym samym miejscu co Julia Szeremeta - obecnie największa gwiazda naszego bosku amatorskiego. Było widać, że stać ją na międzynarodowe sukcesy. Charakter, spryt na ringu podczas treningów. Duży talent - wspomina Piotrek.

Trudne początki

Swój czas dzielił pomiędzy Polskę i Holandię. W kraju liczył na rozwój własnej kariery. W Holandii zarabiał. Plany pokrzyżowała w końcu kontuzja barku. Z treningów musiał się tymczasowo wypisać, ale z boksu rezygnować nie chciał. Zaczął trenować innych. Najpierw indywidualnie, a później założył klub. Przez ponad rok stworzył wokół siebie przestrzeń, z której mieszkający w Rotterdamie Polacy chętni korzystali. Zajęcia trzy razy w tygodniu - wieczorami, a w soboty przed południem. Klub nie jest dużą inicjatywą. Bokserzy-amatorzy korzystają z gościnności klubu muai-thai w dzielnicy Overschie.

Oczywiście regularne treningi bokserskie to nie jest zajęcie dla szerokiej grupy odbiorców. Regularnie przychodzi 12-15 osób. Zaczynaliśmy od 4 osób, ale wiadomo jak to jest na początku. Początki są trudne, nie było fajerwerków. Pojawiały się różne osoby, ale grupa zrobiła się stabilniejsza. Widać, kto zostaje na salce, a kto nie ma odpowiednio dużej motywacji i cierpliwości - mówi. Bez tych cech nie ma szansa nawet na niewielkie sukcesy na samym początku. 

W klubie Piotrka nie ma podziałów. Dziewczyny uczą się bosku wspólnie z chłopakami. Ci bardziej zaawansowani ćwiczą z początkującymi.

Drożyński podkreśla, że w całym tym przedsięwzięciu kluczowa był atmosfera dobrego samopoczucie w grupie, realizacji sportowej pasji: Dopingujemy się, motywujemy. Na sali zawsze jest fajna atmosfera. Ma być zwarta grupa, która się lubi i wspiera. Nie próbujemy sobie nawzajem czegoś udowodnić.

Choć inicjatywa spotkała się z dobrym przyjęciem to Piotrek niebawem zakończy ten etap swojej przygody z boksem, bo ciągle zależy mu na spełnieniu własnego sportowego marzenia: Od 9 lat cel sportowy jest niezmienny. Chcę zostać zawodowcem. Cały czas do tego dążę. Wracam do Polski pod koniec miesiąca. Chcę tu jeszcze dokończyć sprawy. Zaprowadzę uczniów do znajomego klubu bokserskiego, gdzie będą mogli kontynuować swoją przygodę boksem. Wiem, że w tym miejscu będą mogli się dalej rozwijać. Ja wracam i będę przygotowywał się do debiutu na zawodowym ringu. To będzie waga superlekka - przyznaje mi mój rozmówca i zapowiada, że na ringu będzie można go zobaczyć na początku 2026 roku. Mimo, że ciągle stawia tak naprawdę pierwsze, bokserskie kroki to zapewnia, że jest ambitny. W przyszłości chce powalczyć o mistrzowski pas.

Jak ocenia czas spędzony w Rotterdamie?

Bardzo ładne miasta, charakterystyczna architektura. Na pewno zwraca uwagę. Dobrze mi się tu żyje. Jestem ugodowym człowiekiem. Są tu niebezpiecznie dzielnice, ale ja nigdy nie byłem świadkiem jakiejś bardzo niebezpiecznej sytuacji. Słyszałem jakieś strzały. Widziałem grupę dzieciaków z maczetami. Chyba to wszystko - mówi jak gdyby nigdy nic, choć to przecież nie był zwykły, codzienny widok.

A która pora roku daje w Rotterdamie najwięcej przyjemności? Tu odpowiedź nie jest zaskakująca...

Lato jest najlepsze. Od czerwca do września jest najprzyjemniej. Kiedyś było bardzo deszczowo. Teraz okres letni jest słoneczny. Ludzie lubią wychodzić na świeże powietrze. Czuć, że ludzie chcą tu się cieszyć i żyć. Myślę, że warto tu przyjechać. Rotterdam podoba mi się bardziej od Amsterdamu. Na pewno będę tu wracał choćby do zaprzyjaźnionych klubów bokserskich. Moją szkołę boksu zamykam tymczasowo. Na razie chcę powalczyć o marzenia. Chcę spróbować sił jako zawodowy bokser. Jestem na tyle młody, że mogę jeszcze coś osiągnąć. A trenerem mogę być później do starości - podsumowuje Piotr Drożyński.

Opracowanie: