Zakończona w niedzielę 80. edycja Vuelta a Espana przeszła do historii nie tylko ze względu na sportowe emocje, ale także z powodu bezprecedensowych wydarzeń podczas finałowego etapu. Zamiast tradycyjnej ceremonii na podium, zwycięzcy świętowali sukces na prowizorycznym podium z przenośnych chłodni, po tym jak manifestacje propalestyńskie sparaliżowały wyścig w Madrycie.
Finałowy, 21. etap Vuelta a Espana miał tradycyjnie zakończyć się rundami po ulicach Madrytu. Plany organizatorów pokrzyżowały jednak masowe demonstracje propalestyńskie, które zdominowały centrum stolicy Hiszpanii. Tysiące manifestantów wtargnęło na trasę wyścigu, uniemożliwiając kolarzom przejazd.
W wyniku zamieszek zniszczone zostały barierki zabezpieczające trasę, a w niektórych miejscach interweniowała policja, używając gazu łzawiącego. W obliczu narastającego chaosu organizatorzy zdecydowali się odwołać oficjalną ceremonię dekoracji zwycięzców.
Mimo braku oficjalnej ceremonii, najlepsza trójka wyścigu - Duńczyk Jonas Vingegaard, Portugalczyk Joao Almeida i Brytyjczyk Tom Pidcock - postanowiła uczcić swoje sukcesy w niecodzienny sposób. W jednym z madryckich parków zorganizowano prowizoryczne podium, wykorzystując do tego przenośne pudełka-chłodnie. Na każdym z nich markerem zapisano odpowiednio numery 1, 2 i 3.
Zdjęcia i nagrania z tej nietypowej uroczystości szybko obiegły media społecznościowe. Na jednym z filmów widać, jak Jonas Vingegaard rozpryskuje szampana, celebrując zwycięstwo w kameralnej atmosferze.


