"W Warszawie Ukraińcy zagrali jak sokoły, a Polacy - jak orliki. Nasz awans do mundialu znacznie się oddalił" - tak przegraną biało-czerwonych 1:3 w meczu eliminacji piłkarskich mistrzostw świata ocenił Bogusław Kaczmarek, trener Lechii Gdańsk i były drugi trener kadry, asystent selekcjonera Leo Beenhakkera.

Zobacz również:

Na początku spotkania w naszej grze panował totalny chaos, choć straty dwóch pierwszych bramek spokojnie można było uniknąć. Generalne wrażenie jest jednak takie, że w tym spotkaniu Ukraińcy zagrali jak sokoły, a nasi reprezentanci jak orliki. W drugiej połowie rywale mieli cztery "setki", które powinny zakończyć się zdobyciem bramki. My odpowiedzieliśmy jedynie dobrą sytuacją Obraniaka oraz sprytnym, ale niecelnym strzałem Lewandowskiego - skomentował Kaczmarek.

Podkreślał, że nasza drużyna narodowa od dawna zmaga się z dwoma głównymi problemami. Pierwszy z nich dotyczy obsady środka obrony, a drugi braku klasycznej "10", czyli zawodnika grającego tuż za napastnikiem. Niedawne towarzyskie spotkania z Urugwajem i Irlandią pokazały, że polska defensywa nie stanowi monolitu. W meczu z Ukrainą nasi stoperzy, czyli Wasilewski i Glik, popełnili lustrzane błędy jak w konfrontacji z Irlandią - wyjaśnił, podkreślając jednak, że słabszych punków w polskiej ekipie było w spotkaniu z Ukrainą zdecydowanie więcej. W tym meczu nie mieliśmy też defensywnego pomocnika, bo Krychowiak wypadł źle, a Łukasik... jeszcze gorzej. Tej konfrontacji do udanych z pewnością nie zapisze także Błaszczykowski, który nieźle co prawda rozpoczął, ale gasł z minuty na minutę. Sporo do życzenia pozostawiała także gra lewej strony - zaznaczył.

Serwański na blogu:

  • Trudno w jakikolwiek racjonalny sposób wytłumaczyć wydarzenia ze Stadionu Narodowego. Fatalna gra, brak pomysłu i chyba też brak zaangażowania. Brak walki. Wszystko razem wyglądało po prostu fatalnie. więcej

Najstarszy szkoleniowiec T-Mobile Ekstraklasy zdziwiony był również słowami Radosława Majewskiego, który po meczu stwierdził, że rywale byli bardziej zdeterminowani i grali agresywniej, a biało-czerwoni próbowali przeciwstawić się im typowo piłkarskimi walorami. Tak można grać, kiedy prowadzi się dwoma, trzema bramkami, ale nie w sytuacji, kiedy się przegrywa. To prawda, że Ukraińcy grali agresywnie, ale przy okazji również bardzo mądrze. Wiedzieli, że największe niebezpieczeństwo zagraża im ze strony Lewandowskiego, zatem nie odstępowali go na krok, skutecznie odcinali od podań, a gdy mieli okazję, bez skrupułów kopali po nogach - mówił.

Kaczmarek podkreślił, że we wtorkowym meczu eliminacyjnym z San Marino w składzie polskiej drużyny powinny zajść zmiany. Zasada w reprezentacji musi być taka, że grać w niej mogą tylko zawodnicy regularnie występujący w swoich klubach. Taką dewizą kierowaliśmy się, kiedy ja pracowałem w kadrze - zapewnił.

Według szkoleniowca, szanse biało-czerwonych na awans do turnieju finałowego MŚ znacznie się zmniejszyły. Ta przegrana oczywiście nie oznacza, że w przyszłym roku nie zagramy w Brazylii, niemniej oddaliła nas od udziału w tej imprezie. Zwłaszcza, że czekają nas jeszcze wyjazdowe mecze z Anglią i Ukrainą - podsumował.

(edbie)