"Na tle Polaków Irlandczycy wyglądali wczoraj jak Hiszpanie. Zabrakło nam zespołowości. Ale to tylko mecz towarzyski. Spotkania towarzyskie i o punkty to dwa zupełnie różne światy" - tak były selekcjoner polskiej kadry Jerzy Engel komentuje w rozmowie z Maciejem Jermakowem przegrany mecz biało-czerwonych z Irlandią (0:2). Podkreśla, że nie należy porównywać gry naszego czołowego napastnika Roberta Lewandowskiego w kadrze i w Borussii Dortmund. "Tam jest zupełnie inny zespół, zupełnie inaczej przygotowany" - zaznacza.

Maciej Jermakow: Czy po tym, co wczoraj zobaczyliśmy, możemy być optymistami przed marcowymi meczami w eliminacjach MŚ 2014, czy mamy jednak powody do obaw?

Jerzy Engel: Mecze kontrolne i mecze o punkty to są dwa zupełnie różne światy. Wszyscy się martwimy, kiedy w meczach towarzyskich coś nam nie wychodzi, ale to był tylko mecz towarzyski.

Mam nadzieję, że przed marcowymi spotkaniami zmian w zespole nie będzie wiele, bo - jak widzieliśmy - jedna czy dwie zmiany całkowicie nam tą drużynę zmieniły. Ale w eliminacjach MŚ zagra zespół na pewno lepiej przygotowany - z tego względu, że teraz Waldemar Fornalik nie miał czasu na przygotowanie drużyny. Zawodnicy przyjechali z klubów, mieli jeden dzień, jeden trening, żeby się do tego meczu przygotować. Fornalik miał bardzo mało czasu na pracę z nimi i w związku z tym widzieliśmy to, co widzieliśmy. Natomiast przed meczem o punkty zawsze jest ten tydzień na przygotowanie, zawsze jest ten tydzień na to, żeby z zawodnikami popracować - i zespół wtedy wygląda zupełnie inaczej.

Tyle że mecz kontrolny służy również temu, by wyciągnąć wnioski. Trener Fornalik sam mówił, że chce poszukać odpowiedzi na pewne pytania. Po meczu przyznał, że nie na wszystkie pytania udało się te odpowiedzi znaleźć. A pana zdaniem, co najbardziej zawiodło? Obrona, która popełniła jednak wczoraj fatalne błędy - szczególnie przy pierwszej bramce?

W tym meczu wiele rzeczy zawiodło. Przede wszystkim nasz zespół rozciągnął się na całym boisku tak bardzo, że żadna formacja nie potrafiła zatrzymać Irlandczyków. Oni na tle naszych piłkarzy wyglądali wczoraj jak Hiszpanie. W drugiej połowie swobodnie rozgrywali piłkę, właściwie bez żadnego problemu podchodzili pod naszą bramkę. Zdobyli dwa gole, więc można powiedzieć, że po naszej stronie zabrakło wielu elementów, szczególnie w grze obronnej.

Będziemy oczywiście mówić o obronie, bo na obronę ostatnio najwięcej wszyscy psioczymy, ale trzeba spojrzeć na cały zespół, bo nie sama obrona broni. Tam walczy cały zespół, a w dniu wczorajszym zabrakło zespołowości.

Jeśli chodzi o atak z kolei, zabrakło nam organizacji gry w środku pola. Zabrakło klarownych piłek dla Roberta Lewandowskiego. On dostał tylko jedno fajne podanie od Kuby Błaszczykowskiego. Wyszedł sam na sam, nie udało się - ale to było tylko jedno podanie w czasie całego meczu. Wiele elementów w tym spotkaniu nie grało.

Robert Lewandowski miał jeszcze jedną dobrą okazję do strzelenia gola w pierwszej połowie, ale wtedy irlandzki bramkarz obronił fantastycznie. Kibice martwią się już trochę o tą niemoc strzelecką. Wszyscy liczą: w Bundeslidze - tyle a tyle bramek w tym sezonie, w reprezentacji - od ośmiu spotkań ani jednej. Czy powinniśmy w ogóle porównywać to, jak Lewandowski radzi sobie w Bundeslidze, a jak w polskiej kadrze? 

My tak ciągle odnosimy wyniki Roberta Lewandowskiego w kadrze do jego gry w Dortmundzie, ale tam jest zupełnie inny zespół, zupełnie inaczej przygotowany. Nawet w czasie wczorajszej transmisji z meczu powiedziałem o tzw. playbooku, który obejmuje wszystkie wyuczone elementy drużyny. Kiedy oglądamy Dortmund, wiemy, jak będzie bronił, kiedy gra agresywnie, jak będzie bronił, kiedy musi być na własnej połowie, jak będzie grał, kiedy jest kontratak.

Zobacz również:

Znakiem firmowym naszej reprezentacji narodowej zawsze była właśnie współpraca Piszczka, Błaszczykowskiego i  Lewandowskiego. Dlaczego? Bo oni znakomicie się rozumieją, grając ze sobą w klubie. A wczoraj tej współpracy zabrakło.

Sebastian Boenisch zagrał wczoraj na prawej stronie - a to nie jest jego koronna pozycja, to jest zawodnik, który bardzo dobrze czuje się akurat po lewej stronie. Wczoraj próbował robić to, co Łukasz Piszczek, ale widzieliśmy, że jego prawa noga bardzo różni się od lewej.

Ja jestem optymistą o tyle, że wierzę, że jeśli Waldemar Fornalik otrzyma parę dni na to, żeby z zespołem popracować, to wtedy przygotuje kilka akcji, które zawodnicy przyjmą jako swoje i te akcje będą się sprawdzać.

Na chwilę wrócę jeszcze do formacji obronnej. Czy Bartosz Salamon, dotąd pomijany w powołaniach do reprezentacji, może być jakimś lekarstwem na uzdrowienie tej formacji, na poprawę gry ?

Salamon jest jednym z tych, których trener będzie pewnie oglądał. Póki co ma kontuzję, więc nie mógł być tak do końca brany pod uwagę, ale pewnie będzie w kręgu zainteresowań trenera. Ale nie myślmy o tym, że on nam rozwiąże sprawy ofensywne. To jest kolejny zawodnik defensywny, więc może nam pomóc ewentualnie przy grze obronnej.

Na koniec zapytam o bramkarzy. Tu walka wydaje się być bardzo zacięta - na tej pozycji kłopot mamy taki, że trzeba wybrać między jednym dobrym a drugim dobrym bramkarzem. Może do tej dwójki dołączy również Przemysław Tytoń. To znaczy, że o bramkę nie powinniśmy się obawiać?

To nie jest kłopot - jak pan powiedział - bo kłopot byłby wtedy, gdybyśmy nie mieli żadnego bramkarza.

Czyli raczej komfort dla trenera?

Tak, to jest komfort, bo mamy znakomitych bramkarzy. Akurat wczoraj obaj trafili na piłki, które były nie do obrony. Ale i Artur Boruc, i Wojtek Szczęsny to świetni gracze. Jeden doświadczony, drugi trochę młodszy, ale obaj znakomici. Światowej klasy bramkarze, więc jeśli chodzi o tę pozycję, możemy być spokojni.