Po dwóch latach pandemicznej przerwy, na Kalatówki w Tatrach wróciły kultowe zawody na starym sprzęcie "O Wielkanocne Jajo". To od lat wspaniała okazja do świątecznej zabawy dla mieszkańców Podhala i turystów, którzy odwiedzają w tym czasie Tatry. To też często jedyna okazja zobaczyć "na żywo" jak nasi dziadkowie i pradziadkowie uprawiali sporty zimowe.

Blisko sto osób wzięło udział w 22. Zawodach na Starym Sprzęcie Narciarskim „O Wielkanocne Jajo” im. Krystyny Behounek na Kalatówkach. Choć nie ilość, a jakość się tu liczy, bo żeby stanąć na starcie "jaja" trzeba włożyć w to niemało pracy, pomyślunku i fantazji.

Drewniane narty wiązane rzemieniami

W ramach zawodów należy odnaleźć stare, drewniane narty, najczęściej wiązane rzemieniami. Do tego skórzane buty tzw. "turystyki", bambusowe kijki, a jeszcze lepiej jeden bambusowy kij. Do tego, oczywiście, odpowiedni strój: bukowe portki góralskie i wełniany sweter, albo finezyjne kapelusze, tiule i suknie po same kostki.

Niektórzy przygotowali rekonstrukcje umundurowania armii różnych krajów czy strojów turystycznych z początku XX wieku. 

Nie wystarczy jednak pięknie się ubrać i stylowo wyposażyć. Trzeba jeszcze na tym sprzęcie i w tym stylowym stroju zjechać. 

Styl i czas

Jury ocenia dwie konkurencje - jazdę stylową, gdzie trzeba wykazać się kunsztem zjazdu na drewnianych nartach bez krawędzi i w dodatku w niezbyt wygodnym do tego typu wyczynów stroju. Druga dyscyplina jest zjazd na czas i tu już nie ma mowy o kunszcie, tylko o walce ze wszystkimi opisanymi powyżej przeciwnościami i na dodatek tyczkami ustawionymi na trasie. 

Taka jest przynajmniej teoria, bo w praktyce nikomu specjalnie na wyniku sportowym nie zależy. Liczą się malownicze upadki, fantazyjny styl jazdy i humor, które są najbardziej nagradzane oklaskami przez publiczność.



Opracowanie: